czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 5

KORA

Śniło mi się , że pływam w błękitnym , czystym oceanie. Wokół mnie były tylko skały,różnobarwne ryby i przecudna rafa koralowa. Obok mnie fale rozbijały się o ostre skały. Słońce grzało niemiłosiernie. Nad oceanem akurat przelatywało stado mew. Nieopodal mieściła się rajska wyspa , a na niej złoty piasek ogrzewał się w świetle słońca. Palmy kokosowe lekko kołysały się na wietrze , a ja dryfowałam na błękitnych falach.Panował tam niezmącony spokój. Wszystko było takie piękne.     
Obudziło mnie coś śliskiego i mokrego. Otworzyłam oczy. Nade mną stał czarny ogromny jak jodła trzygłowy dog niemiecki i lizał mnie po twarzy.Odsunęłam się od niego i wytarłam twarz ze śliny.Wyszczerzył do mnie dwa rzędy białych, ostrych jak brzytwa zębisk i wyciągnął różowy język , a raczej języki na wierzch.
Uciekłam na drugi koniec łóżka i podwinęłam nogi do tułowia, aby jak najbardziej oddalić się od bestii. 
Obszedł łóżko , merdał ogonem i schylił głowę. Nagle przestał wyglądać już tak strasznie.Pochylił głowy w moją stronę jakby chciał abym go pogłaskała. Niepewnie wyciągnęłam rękę i dotknęłam mięciutkiego czarnego futra. Nie protestował , wręcz przeciwnie. Merdał ogonem jeszcze bardziej i wyginał grzbiet . 
- Hej wielkoludzie . Nie jesteś taki straszny na jakiego wyglądasz. - powiedziałam , choć wiedziałam , że mi nie odpowie. 
W milczeniu dalej głaskałam "psa". Po chwili wskoczył na łóżko i położył się obok mnie , kładąc mi głowę na kolanach. 
- Hej nie za dobrze ci?- spytałam rozweselona. Uwielbiałam psy. 
Głaskałam go po brzuchu i łapak które były większe od mojej ręki. 
Nagle ktoś z hukiem wszedł do pokoju . Ten "ktoś" to nikt inny jak najgorsza i najbezczelniejsza kreatura jaką poznałam czyli po prostu Hades. Ubrany był jak zwykle na czarno z rozwichrzonymi włosami. 
- Witaj piękna.Widzę , że już nie śpisz. To nie sprawiedliwe .- powiedział na widok zwierzaka-Jego wpuszczasz do łóżka , a mi nie pozwalasz. Jestem zazdrosny. - powiedział kpiąco.
- Tak, bo jego lubię a ciebie wręcz odwrotnie. 
- Jeszcze mnie pokochasz. 
- Prędzej mnie zje ten, ktoś -powiedziałam wskazując na psa.-niż cię pokocham. Czego chcesz?!
- Ubierz się i zejdź do jadalni. Czeka tam na ciebie śniadanie. Później przyjdzie do ciebie szwaczka i uszyje ci suknie ślubną. 
- Strata czasu i materiału. Już ci mówiłam więc powtórzę znowu bo chyba nie dotarło. NIE. BĘDĘ . TWOJĄ.ŻONĄ. - powiedziałam dobitnie. 
-A ty znowu swoje.-rzekł znudzony. 
- Jeszcze dziś chcę się widzieć z ojcem. Masz mnie w tej chwili do niego zaprowadzić!
- To może najpierw się ubierzesz? - rzekł lustrując nie wzrokiem. I wtedy przypomniałam sobie, że jestem ubrana jedynie w cienką koszulę nocną, przez którą można dojrzeć zarys sylwetki.Podciągnęłam kołdrę pod samą brodę.
-Wyjdź! A następnym razem naucz się pukać. 
- Jestem u siebie, a ty jesteś tak jakby więźniem więc albo to albo lochy.A twój pomysł z Zeusem jest nawet dobry. Może on ci wreszcie przemówi do rozumu i rozwieje wszelkie wątpliwości.-odwrócił się i udał w kierunku drzwi po czym zwrócił się do bestii.- Chodź Cerber idziemy. 
Pies uniósł na mnie pytająco łby.
-Zostań piesku.- powiedziałam słodko i podrapałam go za uchem. Piesek znowu się ułożył na moich kolanach.
- O ty zdrajco! Będziesz coś ode mnie chciał to zobaczysz...!-pogroził mu palcem jednak zwierzak pozostawał obojętny na jego słowa lub czyny. Hades wyszedł trzaskając drzwiami. 
Podniosłam ciężki łeb zwierzaka z moich kolan , położyłam go na pościeli i wstałam z łóżka.Następnie ubrałam się w biało złotą sukienkę i białe balerinki. 
Do jadalni na szczęście było łatwo trafić. Wystarczyło zejść po schodach i dojść korytarzem do ostatnich drzwi na prawo. Zastałam nakryty wieloma daniami długi stół . Jednak dla mnie niewiele z tego było jadalne. Jestem wegetarianką , a na stole było wiele pieczonych prosiąt, bażantów czy jeleni. Oprócz tego nie brakowało na nim pieczonego w całości dzika i marynowanej przepiórki. Na szczęście na stole znalazły się także sałata, pomidory i chleb .Hades siedział po jednej stronie stołu i pił wino. Obok niego znajdowało się jedyne wolne nakrycie. Na szczęście wokół stołu stało wiele wolnych krzeseł więc zabrałam talerz i sztućce i usiadłam naprzeciw niego, na samym końcu stołu. Nie miałam ochoty go ani widzieć ani rozmawiać ,a już na pewno nie siedzieć obok niego.Zmarszczył brwi w reakcji na moje postępowanie.Zaczęłam sobie robić kanapki. 
-Przestań się w końcu dąsać laleczko i pogódź się wreszcie z sytuacją. 
- Laleczko?! Nigdy mnie tak nie nazywaj!- powiedziałam lodowatym tonem.
- Bo co mi zrobisz...laleczko.- ostatnie słowo specjalnie zaakcentował.
Tego już było za wiele.Wściekłość we mnie wezbrała jak wzburzone morze zaraz przed sztormem. Całą swoją moc jaką tylko w sobie zdobyłam cisnęłam w przeciwnika. Jednak skutek był inny niż planowałam. Zamiast powalić go na podłogę , cała moja siła odbiła się od niego jak światło od lustra i trafiło w ścianę metr za nim. Ściana posypała się w drobny mak. 
- Imponujące. - powiedział , nie przerywając posiłku.- Naprawdę. Zaskoczyłaś mnie.Teraz podobasz mi się jeszcze bardziej. - poruszył znacząco brwiami. 
Tymi słowami wkurzył mnie jeszcze bardziej niż przed chwilą. Ledwo nad sobą panowałam , aby się na niego nie rzucić z pazurami . Powstrzymywało mnie jedynie to , że wiedziałam , że i tak nic by to nie pomogło , a tylko jeszcze bardziej mnie osłabiło. 
- To kiedy możemy wyruszyć na Olimp? 
- Jak tylko zjesz. Czekają na nas jeszcze przygotowania ślubne. - rzekł figlarnie.    
Ostatnią uwagę puściłam mimo uszu nie chcąc dawać mu tej satysfakcji z wygranej.   
 -A jak się tam dostaniemy? Na tych płonących koniach? 
- Te "płonące konie"jak je nazwałaś to nic innego jak zwykłe konie , z tą różnicą że są poświęcone piekłu.Ale jedyna droga jaką można się dostać na Olimp to ja. - wskazał na siebie. -Nie masz takiej mocy abyś mogła się tam dostać za pomocą wyłącznie swoich mocy. 
- Jak to ty? 
- Normalnie . Teleportuję cię razem ze sobą. 
- Czyli? Jak to zrobisz? 
-Wystarczy , że podczas lotu będziesz mnie mocno trzymać. Jesteś gotowa?
- Teraz? 
- Tak. Chyba , że dajesz spokój z tym całym cyrkiem na Olimp i od razu idziemy do świątyni. 
- O nie, nie , nie. Mogę ruszać w każdej chwili , nawet teraz. -Wstałam z miejsca, aby dodać powagi moim słowom. 
- A może chcesz najpierw coś zjeść. Prawie nic nie zjadłaś. Tylko ten pokarm dla królików. 
- Jestem wegetarianką . Nie jem niczego co kiedyś chodziło lub latało.
Na te słowa Hades zakrztusił się winem. 
-Poważnie?! 
- Jak najbardziej . A teraz chodźmy. Tak właściwie to już możesz wpakować te wszystkie ubrania z powrotem na ziemie , gdzie jeszcze dziś w nocy będę spać. SAMA- podkreśliłam. 
- Zobaczymy. W takim razie przekonajmy się .-wyciągnął do mnie rękę . Zawahałam się. Cała odwaga mnie opuściła. -Zaufaj mi . Przecież nie gryzę.- podałam mu dłoń , a on ją mocno ścisnął jednocześnie przyciągając mnie do swojego ciała.Objął mnie w talii. Nasze ciała idealnie do siebie przyległy. Nie dzieliły ich nawet najmniejsze milimetry. Owinął mnie jego słodki oddech.- Chyba , że tego chcesz. 
Po chwili rozpłynęliśmy się w powietrzu.  
  





Jak oceniacie ten rozdział ? Piszcie w komentarzu czy wam się podobał . Chcę wiedzieć czy jest sens prowadzić dalej tego bloga. :D

1 komentarz: