wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 7

KORA

Jak tylko dotarłam do Hadesu od razu wyrwałam się z objęć mężczyzny.  
-Myślę ,że w tydzień spokojnie się uwiniemy z przygotowaniami. Co o tym sądzisz? -spytał.
-Może być. 
-Ustalę teraz szczegóły z twoim ojcem .-powiedział i smugi dymu zaczęły sięgać mu już do kolan lecz je zatrzymał i powiedział.- Aha tak na marginesie .Na Olimpie widziałem twoją matkę jak płakała. Wolisz jej powiedzieć o ślubie osobiście czy wolisz żeby się dowiedziała z zaproszenia?-spytał nonszalancko.
-Osobiście . -powiedziałam krótko . Przez to całe porwanie całkowicie zapomniałam o matce. 
W tym momencie przybiegł jakiś mały dziwak jakby był zlepkiem różnych gatunków. Człowieka, konia, nietoperza i kozła. 
-Panie , panie ...-krzyczał zdyszany.-Dobrze ,że cię jeszcze zastałem. 
-Azoresie czego chcesz! Mów .Śpieszy mi się.
-Masz gościa panie. 
-Któż to jest. 
-Przedstawiła się jako Esmeralda Bennet.  
- A tak. Wpuść ją .
Dziwadło szybko oddaliło się wgłąb korytarza , a ja spojrzałam się na mojego "narzeczonego" pytająco. 
-Kim ona jest ? -spytałam ciekawa.
-Och nie przejmuj się to tylko szwaczka, która uszyje ci suknię ślubną i kilka innych rzeczy. A co jesteś zazdrosna?
-Chciałbyś. -przewróciłam oczami.
-Skarbie nie przejmuj się tym jesteś o wiele piękniejsza od niej.-nie przestawał się szczerzyć czym jeszcze bardziej mnie wkurzał. 
Po chwili Azores przyprowadził niską ,pulchną kobietę , która jak się dowiedziałam była czarownicą. Pół demonem pół człowiekiem. Wszystkie demony czarownice , gargulce i inne stworzenia czyniące zło służą Hadesowi. 
-Witam panie. -powiedziała kobieta i złożyła delikatny ukłon.Miała około czterdziestu lat.
-Esmeraldo .Uszyjesz dla tej pani suknię ślubną i kilka innych rzeczy .Oczywiście na mój rachunek. -powiedział Hades w stronę wiedźmy.
-Ile konkretnie ?-spytała Esme .
-Ile tylko ta pani sobie zapragnie. A teraz panie wybaczą ale mam kilka spraw do załatwienia. -powiedział i już po chwili rozpłynął się w kłębach dymu.
Zostałam sama z kobietą , która wydawała się bardzo miła.
-Bierzmy się do pracy. -powiedziała podwijając rękawy swojej długiej sukni.- Może przejdziemy do jakiegoś pokoju? -zaproponowała.
-Dobrze , niech pani idzie za mną.-powiedziałam i zaprowadziłam kobietę to niewielkiego (jak na pałac ) pokoju , który wczoraj przeznaczył mi Hades. -Może być? -spytałam.
-Tak. Jest idealny. To może na początek zajmiemy się suknią ślubną? 
-Może być. 
-Proszę się rozebrać do bielizny .Muszę panienkę zmierzyć. -posłusznie wykonałam jej polecenie. Byłam przyzwyczajona do tego ,że kobiety oglądają mnie nago.Jako boginka miałam mnóstwo służby ,która mnie ubierała , czesała itp. 
Kiedy w końcu kobieta skończyła, ubrałam się i czekałam na dalsze pytania. 
-Z jakich materiałów ma być suknia? -powiedziała podając mi obszerną książkę na której były różne próbki białych materiałów. Od delikatnych , cienkich i śliskich po piękne śnieżne koronki.
-Z tego .-wskazałam na cienki , prześwitujący materiał , który w dotyku był jak kawałek nieba. -A pod spodem ten.-wskazałam na śliski materiał , który był zwiewny i cienki lecz jednocześnie na tyle gruby by nie było widać ciała, ani zarysu sylwetki. Do tego chciałam aby były elementy koronki. Szczególnie w talii i na dekolcie. 
Następnie Esme naszkicowała mi kilka projektów sukni z czego wybrałam sobie jeden , który pasował idealnie. Suknia wyglądała po prostu bajkowo. Od pasa w górę dobrze przylegała dzięki gorsetowi lecz od pasa w dół swobodnie opadała do ziemi, lekko rozszerzała i delikatnie ciągnęła się z tyłu po podłodze dzięki niewielkiemu trenowi. 
Przez cały czas nie zabrakło krótkich uwag krawcowej na temat Hadesa. Ciągle mówiła jaki to on jest wspaniały i jakież to ja mam szczęście ,że wybrał akurat mnie. Miałam ochotę się wydrzeć ,że jak jest taki wspaniały to z chęcią jej go odstąpię. 
-Pan kazał uszyć panience co będzie panienka chciała . Sukienki , pantofelki i inne ubrania . Od czego zaczynamy? -spytała rzeczowo kobieta. 
W mojej głowie już tworzył się idealny plan malutkiej zemsty. Chciał żonkę to ją dostanie! 
Po kilku godzinach Esmeralda wyszła zadowolona trzymając w ręce stos projektów szytych na miarę wykwintnych sukien, strojów, butów, torebek , kapeluszy i innych damskich ubrań . Balowe , eleganckie i do chodzenia na co dzień. Granatowe, błękitne, zielone ,złote , brązowe, srebrne, fioletowe, czerwone, różowe czarne i wiele wiele innych. Lecz miały jedną wspólną cechę. Wszystkie były bardzo drogie. Zrobione z najdelikatniejszych jedwabiów , satyny ,koronek i skóry.   
Jak tylko wyszła skorzystałam z nieobecności Hadesa i postanowiłam przenieść się do matki i tym samym wypróbować prezent od ojca. Wyjęłam z woreczka dwie chłodne , granatowe perełki i ukryłam sakiewkę w szufladzie z bielizną. Następnie położyłam jedną kuleczkę na podłodze i myśląc o matce rozdeptałam perłę. 
Po chwili ogarnął mnie niebiesko fioletowy dym i towarzyszący temu chłód oraz zimne iskry.Przez chwilę się bałam nieznanego oraz tego gdzie mogę się znaleźć lecz nie przestawałam myśleć o matce. Zaraz potem znalazłam się na Olimpie. Byłam tutaj tylko kilka razy ale zawsze potrafiłabym rozpoznać to miejsce. 
Przy marmurowej fontannie siedziała Demeter i płakała. Obok nie było nikogo. 
Powoli do niej podeszłam i położyłam ciepłą dłoń na ramieniu kobiety. 
-Hej mamo .-uśmiechnęłam się delikatnie.
Kobieta uniosła swoje zapłakane oczy i spojrzała na mnie. 
-Kora? To naprawdę ty córeczko? 
-Tak mamo. -powiedziałam siadając obok niej. 
-Gdzieś ty się podziewała!? Wszędzie cię szukałam. Co się stało? Jak się czujesz? Jesteś ranna?
-Mamo spokojnie. Nie tyle pytań naraz. Jak widzisz jestem cała i zdrowa. Nic mi nie jest . Przynajmniej pod względem fizycznym. 
-Co to znaczy?!  
-Muszę się streszczać mam niewiele czasu. 
-Co?!
-Nie przerywaj mi. Wszystko później ci wytłumaczę. Zerwałam jeden z tych zakazanych kwiatków i wtedy znikąd pojawił się jakiś gościu , który powiedział ,że jest Hadesem i zabrał mnie do piekła .Dosłownie. Później powiedział ,że zamierza się ze mną ożenić i na dodatek ojciec się zgodził. Wiem to bo byłam tutaj dziś rano i osobiście wydał mi taki rozkaz. 
-A to drań .Już ja sobie z nim porozmawiam.-powiedziała matka. Szczerze to nigdy nie widziałam żeby była aż taka wściekła. 
-Czekaj nie przerywaj mi. -kontynuowałam opowieść.-Dał mi jeszcze takie kulki -powiedziałam pokazując jedną z pereł.-Dzięki nim mogę teraz tutaj być. 
-Magiczne perły. -powiedziała biorąc ode mnie perłę i dokładnie ją oglądając. -Bardzo trudno je zdobyć. Robi je wyłącznie morska wiedźma.Widocznie Posejdon musiał mu trochę podarować tych cudeniek.
-Nie wiem może. Mamo ja już będę się zbierać.Hades może w każdej chwili wrócić , a nie może się dowiedzieć ,że uciekłam. Jego moc w porównaniu do mojej jest po prostu śmieszna. 
-Spokojnie kochanie. Obronię cię. Nigdzie nie pójdziesz. A ten śmieć zapłaci za to ,że wystraszył moją małą córeczkę. - stałam w szoku patrząc na mamę. Jeszcze nigdy nie używała przy mnie takich słów. 
-Mamo , spokojnie. Nie było aż tak strasznie i nie jestem już dzieckiem. Mam siedemnaście lat. 
-Skarbie .Dla mnie zawsze będziesz dzieckiem. A teraz porozmawiamy sobie z twoim tatusiem. -złapała mnie za rękę i poprowadziła szerokim korytarzem wprost do komnaty o wielkich dębowych drzwiach.Pchnęła je i wpadła do środka. Gdy zobaczyła zebranych jej wściekłość urosła do niemożliwego poziomu. 
-Ty draniu jak mogłeś ! -krzyknęła i zaczęła rzucać w Hadesa wiązkami mocy. 
-Demi uspokój się. -powiedział Hades. -Witaj kochanie . Ciebie się tutaj nie spodziewałem. -powiedział dziwnie spokojnym i miłym głosem jednak jego wzrok sugerował jakby mówił "policzymy się w domu".
 -A ty też nie lepszy -kontynuowała moja matka.-Jak mogłeś zrobić to własnej córce!
-Uspokój się kobieto. Już postanowiłem. Kora wyjdzie za mąż za Hadesa , a do czasu ślubu i po ślubie zamieszka wraz z nim.Koniec kropka.
-Nie zgadzam się !-wrzasnęła.
-Ja też nie .-dodałam aby podkreślić słowa matki.
-Hadesie jakież to cudowne szczęście ,że nie mają nic do gadania.-powiedział wesoło Zeus.
-Piekielne szczęście .-dodał Hades.
-Cholerne szczęście.-prychnęłam zakładając ręce na piersi.
-Zeusie ja się będę już zbierał . Już chyba wszystko ustaliliśmy czyż nie? 
-Tak .Najwyżej porozmawiamy później.-po tych słowach zwrócił się do Demeter.-My chyba też nie mamy już o czym rozmawiać. 
Hades do mnie podszedł i powiedział...
-Chodź .Wracamy do domu.
-Nigdzie tobą nie idę ! -powiedziałam dobitnie.
-Córko nie rób scen. Chyba nie zapomniałaś naszej ostatniej rozmowy? Co ustaliliśmy?-spytał mój "ukochany tatuś".
-Wtedy nie było przy mnie mamy. 
-Mam tego dość ! -wrzasnął.-Jako król rozkazuję wam się rozejść. -Ty Demeter idziesz na ziemię, za to ty Persefono ...
-Koro .Jestem Kora i nigdy nie będę Persefoną. 
-Będziesz czy ci się to podoba czy nie. Wracasz z Hadesem. Koniec posiedzenia. -powiedział i w jednej chwili zniknął z sali. 
-O nie ! To jeszcze nie koniec! -krzyknęła matka.
-No dobra tego dobrego. Macie pięć minut żeby się pożegnać. -powiedział patrząc na zegarek.
Podeszłam do matki i mocno ją przytuliłam. 
-Nie martw się córeczko. Jakoś cię stamtąd wyciągnę. Przykro mi ,że musisz już iść. 
-Strata czasu.
-Spoko mamo.-puściłam jego uwagę mimo uszu. Pamiętasz co ci wcześniej pokazywałam?-mówiłam niejasno specjalnie aby Hades nie odkrył mojej jedynej drogi ucieczki.
-Tak. 
-Mam tego więcej. 
-Więc do zobaczenia wkrótce. -oderwałam się od niej i nieśpiesznie podeszłam do tego kretyna.
-Najprędzej za tydzień. Właśnie ustaliłem z Zeusem termin. Równo za siedem dni będziesz moją żoną . 
-A to się jeszcze okaże.-powiedziałam i zwróciłam się do Demeter.-Kocham cię, mamo.
-Ja ciebie też córeczko.
Nagle poczułam jak moje stopy odrywają się od podłoża i zostaję brutalnie przerzucona przez ramię Boga.
-Co robisz idioto?!  -tylko tyle udało mi się powiedzieć zanim pochłonęły nas języki ognia i dymu. 
Już po chwili znaleźliśmy się w Hadesie w mojej sypialni.Hades rzucił mnie na łóżko i już po chwili wisiał nade mną.  
-Lepiej dla ciebie będzie jeśli odpowiesz na moje pytania. -wyszeptał mi do ucha. Szybko odepchnęłam go od siebie rękami i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę ,że są oparte na jego torsie. 
-Możesz mnie puścić?! -warknęłam zabierając dłonie.
-Mam ci przypomnieć ,że do czasu ślubu przebywasz tutaj jako więzień?! 
-Czego chcesz?!
-Pytanie pierwsze. Jak się stąd wydostałaś?!
- Odpowiedź pierwsza.Mam swoje sposoby.
-Nie denerwuj mnie tylko odpowiadaj ! Jak! 
-Bo co mi zrobisz jak nie odpowiem?
-Myślę ,że sto batów na początek wystarczy.-tego się nie spodziewałam . Będzie mnie bił ?!
-Nigdy się nie dowiesz !-uniosłam dumnie brodę. 
-Zobaczymy. 
  Wiem ,że nie było tych pięć komentarzy więc trudno .Będę pisać dla siebie i dla Weroniki Modzelewskiej , która chyba jako jedyna czyta moje wypociny. Mam nadzieję ,że choć trochę rozdział się spodoba.