poniedziałek, 16 lutego 2015

Drodzy czytelnicy.

Zastanawiacie się czemu nic nie dodaje. Powód jest taki, że nie wiem czy ktoś to czyta i czy jest sens kontynuować tego bloga. Jeśli chcecie z chęcią dodam kolejny rozdział w ciągu tygodnia. Napiszcie czy chcecie go czytać w komentarzach i wszelkie uwagi negatywne również chętnie przeczytam. Jeżeli nie chcecie ze swojego konta możecie z anonima dodawać wszelkie wady jakie waszym zdaniem tutaj istnieją. Nie wiem, może komuś z was nie podoba się czcionka, szablon, styl pisarski lub charakter jakiegoś bohatera. Naprawdę nie mam nic przeciwko takim komentarzom, one mnie motywują do zmian i do ulepszania bloga.
Wasza leniwa blogerka ;)

sobota, 25 października 2014

Rozdział 8

KORA

Był stanowczo za blisko mnie. A w jego oczach błyskały niebezpieczne ogniki. Mój oddech przyśpieszył i nie mogłam oderwać wzroku od jego delikatnego, zawadiackiego uśmieszku, ust.
-Zostaw mnie i nie zbliżaj się do mnie.
Jakby w odpowiedzi jeszcze bardziej zmniejszył dzielącą nas odległość.
-Nic mi nie zrobisz. Jestem bogiem.
-Ja też.
-Tak ale przypominam ,że jesteś u mnie.
-Ale nie z własnej woli.
Westchnął i spuścił wzrok na moje usta po czym z widoczną niechęcią podparł się na łokciach i wstał wyciągając do mnie rękę.
-Chodź .Pokażę ci coś.-powiedział.
Wstałam ignorując jego rękę jednak ciekawość wygrała i popatrzyłam na niego zaciekawiona.
- W takim razie prowadź.
Opuścił dłoń i ruszył w kierunku drzwi nawet się za mną nie oglądając. Pewnie wiedział ,że za nim pójdę. Dupek.
Poprowadził mnie długim korytarzem wyłożonym czerwonym dywanem do drzwi kryjących jakieś długie ,żelazne ,kręte schody , następnie kolejny długi ciemny korytarz , schody i tak dalej.Miałam wrażenie,że kręcimy się w kółko.
-Możesz mi powiedzieć dokąd właściwie idziemy? -spytałam zatrzymując się w miejscu.-Zaczynają boleć mnie nogi.
-To dobrze. Jesteśmy prawie na miejscu.-powiedział otwierając drzwi. Od razu uderzyła we mnie fala gorącego powietrza.
-Co to?! -powiedziałam osłaniając dłońmi twarz.
-Chodź.-otworzył szerzej drzwi, a moim oczom ukazały się czerwone od temperatury skały ,kamienny most oraz kłęby czarnego dymu.
-W życiu tam nie wejdę. Co to za miejsce?
-Tartar.-powiedział łapiąc mnie za rękę i prowadząc w głąb pomieszczenia aż znaleźliśmy się na środku mostu.
-I co? Zamierzasz mnie tutaj zamknąć?-próbowałam wyrwać rękę lecz z marnym skutkiem.Trzymał ją mocno i stanowczo lecz o dziwo nie boleśnie.
-Skarbie.Jeśli chciałbym to zrobić już byś tu siedziała.
-Więc co tu robimy?
-Chciałem ci pokazać najgłębsze zakamarki mojego królestwa. Spójrz w dół. -polecił.
Podeszłam do barierki opierając się o nią i ostrożnie spojrzałam w dół. Dopiero teraz dotarło do mnie jak wysoko się znajdujemy i obleciały mnie lekkie zawroty głowy. Lecz moją uwagę przykuło coś jeszcze. Coś co uważałam początkowo za rzekę lawy okazało się w rzeczywistości rzeką dusz , które dosłownie płonęły. Na ten widok poczułam lekkie mdłości.Wolną rękę przytknęłam do ust i zrobiłam krok do tyłu wpadając na władcę piekieł.
-Cóż to takiego?
-W większości dusze złodziei, zabójców i gwałcicieli. Krótko mówiąc największych grzeszników jacy chodzili po ziemi.
-Słabo mi.-zachwiałam się lekko lecz Hades objął mnie w pasie i wyprowadził na korytarz. Jak tylko się tam znalazłam z ulgą oparłam się o chłodną kamienną ścianę.
-Tartar był jednak złym pomysłem. -mruknął pod nosem.- Mogłem się spodziewać ,że jak każda kobieta , nie wytrzymasz tego widoku.
Nadal źle się czułam jednak nie mogłam pozwolić mu ,żeby widział we mnie jakąś słabą dziewczynkę. Wtedy nie miałabym z nim żadnych szans i byłabym na straconej pozycji. Z trudem zmusiłam się do wyprostowania i uniesienia głowy.
-Nie jestem dzieckiem. Jeżeli masz mi coś jeszcze do pokazania możemy iść dalej.
Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem ale po chwili Hades pokiwał tylko głową na znak zgody. Chciał ująć mą dłoń lecz mu na to nie pozwoliłam krzyżując ręce pod biustem.
-Jak chcesz.-powiedział z rezygnacją otwierając drzwi do następnego pomieszczenia.
Tym razem byłam przygotowana na wszystko i obiecałam sobie ,że co by tam nie było nie dam po sobie poznać ,że się boję. Jednak to miejsce było zupełnie inne niż tamto. Piękne przeciwieństwo. Wszędzie były drzewa, łąki i ciepło oraz szczęście padające na mą twarz. Śmiałym krokiem wkroczyłam do środka.Tak cudownie było zobaczyć naturę w tak ciemnym i ponurym miejscu.
-Po twojej minie sądzę ,że ci się tu podoba.
-Podoba? Tu jest pięknie!
-Nie wiem co w tym nadzwyczajnego.-powiedział patrząc na swoje paznokcie.-Osobiście wolę Tartar.
-A gdzie tak właściwie jesteśmy?
-To są pola Elizejskie.Pewnie mamusia ci mówiła ,że tu trafiają wszystkie dobre duszyczki.-powiedział z przekąsem.
-Mówiła ,że są cudowne. Sama pomogła je tworzyć. Wszędzie widać jej rękę. -usiadłam na trawie i przejechałam rękami po zielonej gęstwinie.
-Wstań bo się pobrudzisz.
-Zamilcz.Psujesz mi chwilę. -położyłam się ,kładąc ręce pod głową i zamykając oczy.
-Jaką chwile?
-Przynajmniej tutaj mogę zapomnieć o tym ,że porwał mnie psychopatyczny władca podziemi i,że wychodzę za mąż wbrew mojej woli.
-Jak tam sobie chcesz .Siedź tu ile chcesz , mam nadzieję ,że trafisz później do sypialni. -powiedział po czym usłyszałam kroki i dźwięk zamykanych drzwi.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam błękitne niebo i złote słońce. Wiedziałam ,że to atrapa bo byłam jakieś dziesięć tysięcy kilometrów pod ziemią. Nagle ujrzałam ,że zbliża się do mnie jakaś biała zakapturzona postać, ręce miała schowane do kieszeni.
-Kim jesteś?-spytałam podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Anaya.-usłyszałam cienki głosik i kaptur opadł na plecy ukazując nie twarz lecz trupią czaszkę. Postać unosiła się jakieś dwadzieścia centymetrów nad ziemią i była przezroczysta co jeszcze bardziej mnie przestraszyło. Wstałam i pognałam ile tylko sił w nogach do drzwi. Miałam szczęście ,że duch mnie nie gonił. Otworzyłam wrota i wyszłam zamykając je za sobą.
po drugiej stronie ściany stał oparty niedbale Hades z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.
-Wiedziałem ,że długo tam nie wytrzymasz. Chodź na kolację .Obiad ci minął gdy urządziłaś sobie tą małą wycieczkę do mamusi.
-Co to było?
-Co?
-Tam w środku. To coś ubrane w białe szaty.
-Pewnie spotkałaś jedną z dusz.-powiedział po namyśle i zaprowadził mnie do wąskiego korytarza oświetlonego tylko przez kilka pochodni.Okazało się ,że prowadził do korytarza głównego następnie wystarczyło skręcić i już znajdowałam się w jadalni.
-Czekaj.
-O co chodzi?
-Jeszcze się pytasz?! Prowadziłeś mnie przez niezliczone drzwi i schody a tak na prawdę wystarczyło tylko skręcić w korytarz! Przez ciebie narobiłam sobie odcisków .
-A o to ci chodzi? To była kara za nieposłuszeństwo.Trzeba było mnie słuchać.
-Jeszcze czego! Nie jestem jakąś potulną trzpiotką!
-Zauważyłem. Ale mogłabyś się zmienić.
-Ty też!
-Nie ma kobiet nieposkromionych !
-Założysz się?!
-Jeszcze będzie z ciebie przykładna żona.
-Uważaj bo się zdziwisz! -prychnęłam.Wyminęłam go i udałam się do jadalni i siadając przy stole.
Kolacja minęła nam w miarę cicho. Co jakiś czas posyłałam mu tylko nienawistne spojrzenie lecz nic nie mówiłam. Następnie odprowadził mnie do mojej sypialni.
-Nie musisz mówić jak się stąd wydostałaś ale wiedz...-zrobił pauzę-,że prędzej czy później i tak się dowiem.
-Powodzenia.-powiedziałam sarkastycznie wchodząc i zamykając mu drzwi przed nosem.
Następnie zabrałam koszulę nocną i udałam się do łazienki. Po długiej kąpieli przebrałam się w koszulę nocną i położyłam do łóżka. Po kilku minutach zapadłam w sen.

Następnego dnia

Obudziłam się z wyraźnym grymasem na twarzy spowodowanym miejscem ,w którym aktualnie przebywam. Były momenty kiedy miałam ochotę się zabić i chyba dotąd tak na prawdę nie do końca zdaję sobie sprawę ,że już za sześć dni mam stanąć na ślubnym kobiercu.Jednak pomyślałam sobie ,że jeszcze nie wszystko stracone. Skoro Hades tak bardzo pragnie mieć żonę to czas przybliżyć mu małżeńskie życie.
Od razu na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech, a w głowie utworzył się gotowy plan działania.Zerwałam się z łóżka i czym prędzej ubrałam. Na szczęście było jeszcze stosunkowo wcześnie i brunet pewnie jeszcze nie wstał.
Zeszłam do kuchni i zabrałam się za robienie naleśników. Pierwszą porcję zrobiłam zwykłą bez dodatków, a do drugiej porcji ciasta naleśnikowego dodałam sporą ilość pieprzu i chili. Gdy już usmażyłam moje wyjątkowe naleśniczki zabrałam się za dekorację. Na jednym z dwóch talerzy ułożyłam naleśniki z przyprawami i położyłam na nie jeden naleśnik bez przypraw, a następnie polałam je czekoladą i ułożyłam na nich kilka truskawek. Na drugim talerzu położyłam naleśniki bez przypraw, tak samo polałam je czekoladą i ułożyłam na nich pokrojone brzoskwinie aby się nie pomylić.
Następnie zaniosłam posiłek do jadalni i postawiłam na stole.Teraz pozostawało mi jedynie poczekać na Hadesa. Na szczęście zjawił się już po kilku minutach.
-Witaj Koro.
-Witaj Hadesie. Zjawiłeś się w samą porę.-powitałam go najpiękniejszym i najszczerszym uśmiechem na jaki udało mi się zdobyć.
-Porę na co?
-Zrobiłam naleśniki.
 -Zrobiłaś mi naleśniki?!-Popatrzył na mnie zdziwiony.-Już wiem .Pewnie są zatrute.
-Nie chcesz to nie jedz. Twoja sprawa.-powiedziałam krojąc kawałek swoich naleśników i wkładając do ust. -Mm... Nie wiesz co tracisz. -powiedziałam patrząc jak nadal lekko podejrzliwy niebieskooki siada na krześle naprzeciwko mnie.

HADES

Nie wiedziałem co robić. Te naleśniki wyglądały na prawdę ładnie ,a pachniały jeszcze piękniej. Zabrałem do ręki nóż i widelec a następnie delikatnie jakby miał zaraz wybuchnąć ukroiłem niewielki kawałeczek naleśnika. Był przepyszny. W moich ustach zmieszał się smak truskawek, czekolady oraz pulchnych słodkich placków. Nawet nie zauważyłem kiedy pochłonąłem pierwszego naleśnika i od razu zabrałem się za następnego. Był trochę ciemniejszy od poprzedniego i inaczej pachniał.Nie brzydko lecz po prostu inaczej , bardziej ostrzej.Podczas posiłku Kora cały czas uważnie mi się przyglądała. Zignorowałem to i ukroiłem sobie spory kawałek i od razu zacząłem go jeść. Nagle posiłek dosłownie stanął mi w gardle.Gardło paliło mnie żywym ogniem , a w oczach stanęły łzy. Sięgnąłem do kielicha lecz był pusty i w dodatku na stole nie stało nic do picia. Wstałem od stołu i pobiegłem do kuchni. Chwyciłem za pierwszą lepszą butelkę wina i wyrwałem z niej korek.Przechyliłem naczynie i wlałem w siebie płyn, który przyniósł mi niewysłowioną ulgę.

Za mną podążyła córka Zeusa , stanęła w progu i z satysfakcją powiedziała nie przestając się uśmiechać.
-Jak ci smakowało śniadanie skarbie? -spytała nader słodko.
-Chyba widać.-burknąłem.
-Zapamiętaj sobie jedno!-powiedziała twardo.-Nie jestem i nigdy nie będę potulną gąską , której można rozkazywać i której można grozić.-odwróciła się i wyszła.



A więc jest nowy rozdział po dość długiej przerwie. Pewnie większość tutaj trafia przez przypadek. Rozdział taki sobie. Nie mam weny , cóż szkoła. Sprawdziany , testy , kartkówki .Jednym słowem nauka . 
Piszcie co o nim sądzicie. Przepraszam,że krótki.