KORA
Był stanowczo za blisko mnie. A w jego oczach błyskały niebezpieczne ogniki. Mój oddech przyśpieszył i nie mogłam oderwać wzroku od jego delikatnego, zawadiackiego uśmieszku, ust.
-Zostaw mnie i nie zbliżaj się do mnie.
Jakby w odpowiedzi jeszcze bardziej zmniejszył dzielącą nas odległość.
-Nic mi nie zrobisz. Jestem bogiem.
-Ja też.
-Tak ale przypominam ,że jesteś u mnie.
-Ale nie z własnej woli.
Westchnął i spuścił wzrok na moje usta po czym z widoczną niechęcią podparł się na łokciach i wstał wyciągając do mnie rękę.
-Chodź .Pokażę ci coś.-powiedział.
Wstałam ignorując jego rękę jednak ciekawość wygrała i popatrzyłam na niego zaciekawiona.
- W takim razie prowadź.
Opuścił dłoń i ruszył w kierunku drzwi nawet się za mną nie oglądając. Pewnie wiedział ,że za nim pójdę. Dupek.
Poprowadził mnie długim korytarzem wyłożonym czerwonym dywanem do drzwi kryjących jakieś długie ,żelazne ,kręte schody , następnie kolejny długi ciemny korytarz , schody i tak dalej.Miałam wrażenie,że kręcimy się w kółko.
-Możesz mi powiedzieć dokąd właściwie idziemy? -spytałam zatrzymując się w miejscu.-Zaczynają boleć mnie nogi.
-To dobrze. Jesteśmy prawie na miejscu.-powiedział otwierając drzwi. Od razu uderzyła we mnie fala gorącego powietrza.
-Co to?! -powiedziałam osłaniając dłońmi twarz.
-Chodź.-otworzył szerzej drzwi, a moim oczom ukazały się czerwone od temperatury skały ,kamienny most oraz kłęby czarnego dymu.
-W życiu tam nie wejdę. Co to za miejsce?
-Tartar.-powiedział łapiąc mnie za rękę i prowadząc w głąb pomieszczenia aż znaleźliśmy się na środku mostu.
-I co? Zamierzasz mnie tutaj zamknąć?-próbowałam wyrwać rękę lecz z marnym skutkiem.Trzymał ją mocno i stanowczo lecz o dziwo nie boleśnie.
-Skarbie.Jeśli chciałbym to zrobić już byś tu siedziała.
-Więc co tu robimy?
-Chciałem ci pokazać najgłębsze zakamarki mojego królestwa. Spójrz w dół. -polecił.
Podeszłam do barierki opierając się o nią i ostrożnie spojrzałam w dół. Dopiero teraz dotarło do mnie jak wysoko się znajdujemy i obleciały mnie lekkie zawroty głowy. Lecz moją uwagę przykuło coś jeszcze. Coś co uważałam początkowo za rzekę lawy okazało się w rzeczywistości rzeką dusz , które dosłownie płonęły. Na ten widok poczułam lekkie mdłości.Wolną rękę przytknęłam do ust i zrobiłam krok do tyłu wpadając na władcę piekieł.
-Cóż to takiego?
-W większości dusze złodziei, zabójców i gwałcicieli. Krótko mówiąc największych grzeszników jacy chodzili po ziemi.
-Słabo mi.-zachwiałam się lekko lecz Hades objął mnie w pasie i wyprowadził na korytarz. Jak tylko się tam znalazłam z ulgą oparłam się o chłodną kamienną ścianę.
-Tartar był jednak złym pomysłem. -mruknął pod nosem.- Mogłem się spodziewać ,że jak każda kobieta , nie wytrzymasz tego widoku.
Nadal źle się czułam jednak nie mogłam pozwolić mu ,żeby widział we mnie jakąś słabą dziewczynkę. Wtedy nie miałabym z nim żadnych szans i byłabym na straconej pozycji. Z trudem zmusiłam się do wyprostowania i uniesienia głowy.
-Nie jestem dzieckiem. Jeżeli masz mi coś jeszcze do pokazania możemy iść dalej.
Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem ale po chwili Hades pokiwał tylko głową na znak zgody. Chciał ująć mą dłoń lecz mu na to nie pozwoliłam krzyżując ręce pod biustem.
-Jak chcesz.-powiedział z rezygnacją otwierając drzwi do następnego pomieszczenia.
Tym razem byłam przygotowana na wszystko i obiecałam sobie ,że co by tam nie było nie dam po sobie poznać ,że się boję. Jednak to miejsce było zupełnie inne niż tamto. Piękne przeciwieństwo. Wszędzie były drzewa, łąki i ciepło oraz szczęście padające na mą twarz. Śmiałym krokiem wkroczyłam do środka.Tak cudownie było zobaczyć naturę w tak ciemnym i ponurym miejscu.
-Po twojej minie sądzę ,że ci się tu podoba.
-Podoba? Tu jest pięknie!
-Nie wiem co w tym nadzwyczajnego.-powiedział patrząc na swoje paznokcie.-Osobiście wolę Tartar.
-A gdzie tak właściwie jesteśmy?
-To są pola Elizejskie.Pewnie mamusia ci mówiła ,że tu trafiają wszystkie dobre duszyczki.-powiedział z przekąsem.
-Mówiła ,że są cudowne. Sama pomogła je tworzyć. Wszędzie widać jej rękę. -usiadłam na trawie i przejechałam rękami po zielonej gęstwinie.
-Wstań bo się pobrudzisz.
-Zamilcz.Psujesz mi chwilę. -położyłam się ,kładąc ręce pod głową i zamykając oczy.
-Jaką chwile?
-Przynajmniej tutaj mogę zapomnieć o tym ,że porwał mnie psychopatyczny władca podziemi i,że wychodzę za mąż wbrew mojej woli.
-Jak tam sobie chcesz .Siedź tu ile chcesz , mam nadzieję ,że trafisz później do sypialni. -powiedział po czym usłyszałam kroki i dźwięk zamykanych drzwi.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam błękitne niebo i złote słońce. Wiedziałam ,że to atrapa bo byłam jakieś dziesięć tysięcy kilometrów pod ziemią. Nagle ujrzałam ,że zbliża się do mnie jakaś biała zakapturzona postać, ręce miała schowane do kieszeni.
-Kim jesteś?-spytałam podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Anaya.-usłyszałam cienki głosik i kaptur opadł na plecy ukazując nie twarz lecz trupią czaszkę. Postać unosiła się jakieś dwadzieścia centymetrów nad ziemią i była przezroczysta co jeszcze bardziej mnie przestraszyło. Wstałam i pognałam ile tylko sił w nogach do drzwi. Miałam szczęście ,że duch mnie nie gonił. Otworzyłam wrota i wyszłam zamykając je za sobą.
po drugiej stronie ściany stał oparty niedbale Hades z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.
-Wiedziałem ,że długo tam nie wytrzymasz. Chodź na kolację .Obiad ci minął gdy urządziłaś sobie tą małą wycieczkę do mamusi.
-Co to było?
-Co?
-Tam w środku. To coś ubrane w białe szaty.
-Pewnie spotkałaś jedną z dusz.-powiedział po namyśle i zaprowadził mnie do wąskiego korytarza oświetlonego tylko przez kilka pochodni.Okazało się ,że prowadził do korytarza głównego następnie wystarczyło skręcić i już znajdowałam się w jadalni.
-Czekaj.
-O co chodzi?
-Jeszcze się pytasz?! Prowadziłeś mnie przez niezliczone drzwi i schody a tak na prawdę wystarczyło tylko skręcić w korytarz! Przez ciebie narobiłam sobie odcisków .
-A o to ci chodzi? To była kara za nieposłuszeństwo.Trzeba było mnie słuchać.
-Jeszcze czego! Nie jestem jakąś potulną trzpiotką!
-Zauważyłem. Ale mogłabyś się zmienić.
-Ty też!
-Nie ma kobiet nieposkromionych !
-Założysz się?!
-Jeszcze będzie z ciebie przykładna żona.
-Uważaj bo się zdziwisz! -prychnęłam.Wyminęłam go i udałam się do jadalni i siadając przy stole.
Kolacja minęła nam w miarę cicho. Co jakiś czas posyłałam mu tylko nienawistne spojrzenie lecz nic nie mówiłam. Następnie odprowadził mnie do mojej sypialni.
-Nie musisz mówić jak się stąd wydostałaś ale wiedz...-zrobił pauzę-,że prędzej czy później i tak się dowiem.
-Powodzenia.-powiedziałam sarkastycznie wchodząc i zamykając mu drzwi przed nosem.
Następnie zabrałam koszulę nocną i udałam się do łazienki. Po długiej kąpieli przebrałam się w koszulę nocną i położyłam do łóżka. Po kilku minutach zapadłam w sen.
Następnego dnia
Obudziłam się z wyraźnym grymasem na twarzy spowodowanym miejscem ,w którym aktualnie przebywam. Były momenty kiedy miałam ochotę się zabić i chyba dotąd tak na prawdę nie do końca zdaję sobie sprawę ,że już za sześć dni mam stanąć na ślubnym kobiercu.Jednak pomyślałam sobie ,że jeszcze nie wszystko stracone. Skoro Hades tak bardzo pragnie mieć żonę to czas przybliżyć mu małżeńskie życie.
Od razu na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech, a w głowie utworzył się gotowy plan działania.Zerwałam się z łóżka i czym prędzej ubrałam. Na szczęście było jeszcze stosunkowo wcześnie i brunet pewnie jeszcze nie wstał.
Zeszłam do kuchni i zabrałam się za robienie naleśników. Pierwszą porcję zrobiłam zwykłą bez dodatków, a do drugiej porcji ciasta naleśnikowego dodałam sporą ilość pieprzu i chili. Gdy już usmażyłam moje wyjątkowe naleśniczki zabrałam się za dekorację. Na jednym z dwóch talerzy ułożyłam naleśniki z przyprawami i położyłam na nie jeden naleśnik bez przypraw, a następnie polałam je czekoladą i ułożyłam na nich kilka truskawek. Na drugim talerzu położyłam naleśniki bez przypraw, tak samo polałam je czekoladą i ułożyłam na nich pokrojone brzoskwinie aby się nie pomylić.
Następnie zaniosłam posiłek do jadalni i postawiłam na stole.Teraz pozostawało mi jedynie poczekać na Hadesa. Na szczęście zjawił się już po kilku minutach.
-Witaj Koro.
-Witaj Hadesie. Zjawiłeś się w samą porę.-powitałam go najpiękniejszym i najszczerszym uśmiechem na jaki udało mi się zdobyć.
-Porę na co?
-Zrobiłam naleśniki.
-Zrobiłaś mi naleśniki?!-Popatrzył na mnie zdziwiony.-Już wiem .Pewnie są zatrute.
-Nie chcesz to nie jedz. Twoja sprawa.-powiedziałam krojąc kawałek swoich naleśników i wkładając do ust. -Mm... Nie wiesz co tracisz. -powiedziałam patrząc jak nadal lekko podejrzliwy niebieskooki siada na krześle naprzeciwko mnie.
HADES
Nie wiedziałem co robić. Te naleśniki wyglądały na prawdę ładnie ,a pachniały jeszcze piękniej. Zabrałem do ręki nóż i widelec a następnie delikatnie jakby miał zaraz wybuchnąć ukroiłem niewielki kawałeczek naleśnika. Był przepyszny. W moich ustach zmieszał się smak truskawek, czekolady oraz pulchnych słodkich placków. Nawet nie zauważyłem kiedy pochłonąłem pierwszego naleśnika i od razu zabrałem się za następnego. Był trochę ciemniejszy od poprzedniego i inaczej pachniał.Nie brzydko lecz po prostu inaczej , bardziej ostrzej.Podczas posiłku Kora cały czas uważnie mi się przyglądała. Zignorowałem to i ukroiłem sobie spory kawałek i od razu zacząłem go jeść. Nagle posiłek dosłownie stanął mi w gardle.Gardło paliło mnie żywym ogniem , a w oczach stanęły łzy. Sięgnąłem do kielicha lecz był pusty i w dodatku na stole nie stało nic do picia. Wstałem od stołu i pobiegłem do kuchni. Chwyciłem za pierwszą lepszą butelkę wina i wyrwałem z niej korek.Przechyliłem naczynie i wlałem w siebie płyn, który przyniósł mi niewysłowioną ulgę.
Za mną podążyła córka Zeusa , stanęła w progu i z satysfakcją powiedziała nie przestając się uśmiechać.
-Jak ci smakowało śniadanie skarbie? -spytała nader słodko.
-Chyba widać.-burknąłem.
-Zapamiętaj sobie jedno!-powiedziała twardo.-Nie jestem i nigdy nie będę potulną gąską , której można rozkazywać i której można grozić.-odwróciła się i wyszła.
A więc jest nowy rozdział po dość długiej przerwie. Pewnie większość tutaj trafia przez przypadek. Rozdział taki sobie. Nie mam weny , cóż szkoła. Sprawdziany , testy , kartkówki .Jednym słowem nauka .
Piszcie co o nim sądzicie. Przepraszam,że krótki.
sobota, 25 października 2014
sobota, 20 września 2014
Miniaturka :)
Miniaturkę dedykuję mojej pani profesor od Polskiego, która będzie czytać moje wypociny.
Jedna z Erynii, Alekto zamieszkiwała wraz z siostrami czeluście Tartaru. Najgłębszą i najciemniejszą jego część więc bardzo się zdziwiła gdy zawitał do niej sam Zeus. Król bogów czego więc mógł chcieć od boginki nienawiści. Otóż poprosił ją aby sprawiedliwie osądziła i zemściła się na Kyrianie. Synu Hadesa i Persefony. Ponieważ był synem bogów Zeus nie mógł go zabić bez sprawiedliwego sądu Erynii. Kyrian ukradł świętą harpie i pewnie Zeus nie przejął by się tym tak gdyby nie fakt ,że zwierze należało do jego córki Artemidy.
Tak więc Alekto udała się na ziemię aby wydać właściwy osąd. Ujrzała go na miejskim targu w Delfach . Stał na podeście i przechwalał się swoją siłą i walecznością. Powiadał ,że Artemida mu nie straszna ani nawet sam Hades. Jednak to nie jego śpiewny baryton tak ją oczarował jak niebiańska uroda odziedziczona po boskich rodzicach.
Jego przechwalanie się było niepodważalnym dowodem potwierdzającym jego winę i powinna go skazać na niewyobrażalne cierpienia jednak postanowiła dać mu jeszcze jedną szansę i poddać go próbie. Chciała zobaczyć czy jest w nim choć odrobinę dobra. Gdyż każdy zdolny do miłości ma szansę na ocalenie.Ulepiła z gliny zgraję zbójów i ożywiła ich swoją krwią. Zaczekali w górach na Kyriana bowiem codziennie tamtędy przechodził wracając do domu. Gdy usłyszeli ,że się zbliża, Alekto rozkazała im aby udawali napaść na biedną dziewczynę. Wtedy ona spłoszyła ukradzioną harpie , która ciągle towarzyszyła mężczyźnie. Wtedy miał podjąć wybór. Czy ważniejsza jest dla niego pomoc innym czy własne dobro i majątek. Wybrał pomoc . Ochronił ją i zabił zbójów. Kyrian jednak doskonale wiedział co go spotka ponieważ wcześniej ostrzegł go Hades. Wyrocznie przepowiedziały mu przyszłość , w której traci syna .
Wyszedł z Hadesu i powiedział Kyrianowi o jego losie. Syn usłyszawszy straszliwy los jaki go spotka podmienił ptaki, a prawdziwego zostawił w karczmie nie szczędząc pieniędzy na jego pilnowanie.
Alekto przepłoszyła zwykłego ptaka, a Kyrian ją uratował i rozkochał w sobie aby go uniewinniła.Tak też się stało i zakochana Alekto zwróciła się do najstarszego z bogów Erosa o łaskę , ponieważ Erynią nie wolno było się zakochiwać. Zostały stworzone z krwi Uranosa. Miały za zadanie mścić się , sprawiedliwie sądzić i nękać winnych . Eros jednak ją przeklął. Jeżeli choć jedna łza spadnie z jej oka z powodu mężczyzny zamieni się w chmurę i już na zawsze będzie krążyć po niebie. Nie zdając sobie sprawy z brzemienia od razu się zgodziła i pobiegła do Kyriana lecz zastała go na zdradzie z inną kobietą. Zapłakana dziewczyna uciekła nad strumień i przysiadła na kamieniu. Nawet chwila nie minęła gdy z Olimpu zstąpił na ziemię Eros .
-Czy naprawdę warto było się tak poświęcać? - spytał i zamienił ją w chmurę nie uzyskując odpowiedzi na swoje pytanie.
Ukradziona przez Kyriana harpia uciekła z karczmy i pognała prosto do rąk właścicielki czyli Artemidy. Demeter widząc całe zdarzenie udała się za wstawiennictwem do Zeusa lecz ten pozostawał nieugięty , Eros nawet nie chciał z nią rozmawiać. Była wściekła ,że zamiast Kyriana najbardziej cierpi niewinna dziewczyna więc zamieniła Kyriana w kamień .Gdy się o tym dowiedział Hades udał się do Demeter, prosił ją i błagał aby uwolniła jego syna i odprawiła czary lecz ta powiedziała ,że odwróci urok gdy Alekto wróci na ziemię w swej normalnej, ludzkiej postaci.
Do tej pory Alekto krąży po świecie w postaci obłoku i za każdym razem gdy płacze zsyła na ziemie deszcz. Za to Kyrian leży gdzieś na świecie zapomniany i żałujący swoich czynów.
Łapcie taką miniaturkę . Mam nadzieję ,że się spodoba. Napisałam ją na wypracowanie. Temat : Napisz mit.
Mi się tak średnio podoba ale sami oceńcie. Co do następnego rozdziału to postaram się dodać jak najszybciej. Niestety teraz mam nawał nauki. Sami rozumiecie Technikum żywieniówka.
Pozdrawiam :)
Jedna z Erynii, Alekto zamieszkiwała wraz z siostrami czeluście Tartaru. Najgłębszą i najciemniejszą jego część więc bardzo się zdziwiła gdy zawitał do niej sam Zeus. Król bogów czego więc mógł chcieć od boginki nienawiści. Otóż poprosił ją aby sprawiedliwie osądziła i zemściła się na Kyrianie. Synu Hadesa i Persefony. Ponieważ był synem bogów Zeus nie mógł go zabić bez sprawiedliwego sądu Erynii. Kyrian ukradł świętą harpie i pewnie Zeus nie przejął by się tym tak gdyby nie fakt ,że zwierze należało do jego córki Artemidy.
Tak więc Alekto udała się na ziemię aby wydać właściwy osąd. Ujrzała go na miejskim targu w Delfach . Stał na podeście i przechwalał się swoją siłą i walecznością. Powiadał ,że Artemida mu nie straszna ani nawet sam Hades. Jednak to nie jego śpiewny baryton tak ją oczarował jak niebiańska uroda odziedziczona po boskich rodzicach.
Jego przechwalanie się było niepodważalnym dowodem potwierdzającym jego winę i powinna go skazać na niewyobrażalne cierpienia jednak postanowiła dać mu jeszcze jedną szansę i poddać go próbie. Chciała zobaczyć czy jest w nim choć odrobinę dobra. Gdyż każdy zdolny do miłości ma szansę na ocalenie.Ulepiła z gliny zgraję zbójów i ożywiła ich swoją krwią. Zaczekali w górach na Kyriana bowiem codziennie tamtędy przechodził wracając do domu. Gdy usłyszeli ,że się zbliża, Alekto rozkazała im aby udawali napaść na biedną dziewczynę. Wtedy ona spłoszyła ukradzioną harpie , która ciągle towarzyszyła mężczyźnie. Wtedy miał podjąć wybór. Czy ważniejsza jest dla niego pomoc innym czy własne dobro i majątek. Wybrał pomoc . Ochronił ją i zabił zbójów. Kyrian jednak doskonale wiedział co go spotka ponieważ wcześniej ostrzegł go Hades. Wyrocznie przepowiedziały mu przyszłość , w której traci syna .
Wyszedł z Hadesu i powiedział Kyrianowi o jego losie. Syn usłyszawszy straszliwy los jaki go spotka podmienił ptaki, a prawdziwego zostawił w karczmie nie szczędząc pieniędzy na jego pilnowanie.
Alekto przepłoszyła zwykłego ptaka, a Kyrian ją uratował i rozkochał w sobie aby go uniewinniła.Tak też się stało i zakochana Alekto zwróciła się do najstarszego z bogów Erosa o łaskę , ponieważ Erynią nie wolno było się zakochiwać. Zostały stworzone z krwi Uranosa. Miały za zadanie mścić się , sprawiedliwie sądzić i nękać winnych . Eros jednak ją przeklął. Jeżeli choć jedna łza spadnie z jej oka z powodu mężczyzny zamieni się w chmurę i już na zawsze będzie krążyć po niebie. Nie zdając sobie sprawy z brzemienia od razu się zgodziła i pobiegła do Kyriana lecz zastała go na zdradzie z inną kobietą. Zapłakana dziewczyna uciekła nad strumień i przysiadła na kamieniu. Nawet chwila nie minęła gdy z Olimpu zstąpił na ziemię Eros .
-Czy naprawdę warto było się tak poświęcać? - spytał i zamienił ją w chmurę nie uzyskując odpowiedzi na swoje pytanie.
Ukradziona przez Kyriana harpia uciekła z karczmy i pognała prosto do rąk właścicielki czyli Artemidy. Demeter widząc całe zdarzenie udała się za wstawiennictwem do Zeusa lecz ten pozostawał nieugięty , Eros nawet nie chciał z nią rozmawiać. Była wściekła ,że zamiast Kyriana najbardziej cierpi niewinna dziewczyna więc zamieniła Kyriana w kamień .Gdy się o tym dowiedział Hades udał się do Demeter, prosił ją i błagał aby uwolniła jego syna i odprawiła czary lecz ta powiedziała ,że odwróci urok gdy Alekto wróci na ziemię w swej normalnej, ludzkiej postaci.
Do tej pory Alekto krąży po świecie w postaci obłoku i za każdym razem gdy płacze zsyła na ziemie deszcz. Za to Kyrian leży gdzieś na świecie zapomniany i żałujący swoich czynów.
Łapcie taką miniaturkę . Mam nadzieję ,że się spodoba. Napisałam ją na wypracowanie. Temat : Napisz mit.
Mi się tak średnio podoba ale sami oceńcie. Co do następnego rozdziału to postaram się dodać jak najszybciej. Niestety teraz mam nawał nauki. Sami rozumiecie Technikum żywieniówka.
Pozdrawiam :)
wtorek, 12 sierpnia 2014
Rozdział 7
KORA
Jak tylko dotarłam do Hadesu od razu wyrwałam się z objęć mężczyzny.
-Myślę ,że w tydzień spokojnie się uwiniemy z przygotowaniami. Co o tym sądzisz? -spytał.
-Może być.
-Ustalę teraz szczegóły z twoim ojcem .-powiedział i smugi dymu zaczęły sięgać mu już do kolan lecz je zatrzymał i powiedział.- Aha tak na marginesie .Na Olimpie widziałem twoją matkę jak płakała. Wolisz jej powiedzieć o ślubie osobiście czy wolisz żeby się dowiedziała z zaproszenia?-spytał nonszalancko.
-Osobiście . -powiedziałam krótko . Przez to całe porwanie całkowicie zapomniałam o matce.
W tym momencie przybiegł jakiś mały dziwak jakby był zlepkiem różnych gatunków. Człowieka, konia, nietoperza i kozła.
-Panie , panie ...-krzyczał zdyszany.-Dobrze ,że cię jeszcze zastałem.
-Azoresie czego chcesz! Mów .Śpieszy mi się.
-Masz gościa panie.
-Któż to jest.
-Przedstawiła się jako Esmeralda Bennet.
- A tak. Wpuść ją .
Dziwadło szybko oddaliło się wgłąb korytarza , a ja spojrzałam się na mojego "narzeczonego" pytająco.
-Kim ona jest ? -spytałam ciekawa.
-Och nie przejmuj się to tylko szwaczka, która uszyje ci suknię ślubną i kilka innych rzeczy. A co jesteś zazdrosna?
-Chciałbyś. -przewróciłam oczami.
-Skarbie nie przejmuj się tym jesteś o wiele piękniejsza od niej.-nie przestawał się szczerzyć czym jeszcze bardziej mnie wkurzał.
Po chwili Azores przyprowadził niską ,pulchną kobietę , która jak się dowiedziałam była czarownicą. Pół demonem pół człowiekiem. Wszystkie demony czarownice , gargulce i inne stworzenia czyniące zło służą Hadesowi.
-Witam panie. -powiedziała kobieta i złożyła delikatny ukłon.Miała około czterdziestu lat.
-Esmeraldo .Uszyjesz dla tej pani suknię ślubną i kilka innych rzeczy .Oczywiście na mój rachunek. -powiedział Hades w stronę wiedźmy.
-Ile konkretnie ?-spytała Esme .
-Ile tylko ta pani sobie zapragnie. A teraz panie wybaczą ale mam kilka spraw do załatwienia. -powiedział i już po chwili rozpłynął się w kłębach dymu.
Zostałam sama z kobietą , która wydawała się bardzo miła.
-Bierzmy się do pracy. -powiedziała podwijając rękawy swojej długiej sukni.- Może przejdziemy do jakiegoś pokoju? -zaproponowała.
-Dobrze , niech pani idzie za mną.-powiedziałam i zaprowadziłam kobietę to niewielkiego (jak na pałac ) pokoju , który wczoraj przeznaczył mi Hades. -Może być? -spytałam.
-Tak. Jest idealny. To może na początek zajmiemy się suknią ślubną?
-Może być.
-Proszę się rozebrać do bielizny .Muszę panienkę zmierzyć. -posłusznie wykonałam jej polecenie. Byłam przyzwyczajona do tego ,że kobiety oglądają mnie nago.Jako boginka miałam mnóstwo służby ,która mnie ubierała , czesała itp.
Kiedy w końcu kobieta skończyła, ubrałam się i czekałam na dalsze pytania.
-Z jakich materiałów ma być suknia? -powiedziała podając mi obszerną książkę na której były różne próbki białych materiałów. Od delikatnych , cienkich i śliskich po piękne śnieżne koronki.
-Z tego .-wskazałam na cienki , prześwitujący materiał , który w dotyku był jak kawałek nieba. -A pod spodem ten.-wskazałam na śliski materiał , który był zwiewny i cienki lecz jednocześnie na tyle gruby by nie było widać ciała, ani zarysu sylwetki. Do tego chciałam aby były elementy koronki. Szczególnie w talii i na dekolcie.
Następnie Esme naszkicowała mi kilka projektów sukni z czego wybrałam sobie jeden , który pasował idealnie. Suknia wyglądała po prostu bajkowo. Od pasa w górę dobrze przylegała dzięki gorsetowi lecz od pasa w dół swobodnie opadała do ziemi, lekko rozszerzała i delikatnie ciągnęła się z tyłu po podłodze dzięki niewielkiemu trenowi.
Przez cały czas nie zabrakło krótkich uwag krawcowej na temat Hadesa. Ciągle mówiła jaki to on jest wspaniały i jakież to ja mam szczęście ,że wybrał akurat mnie. Miałam ochotę się wydrzeć ,że jak jest taki wspaniały to z chęcią jej go odstąpię.
-Pan kazał uszyć panience co będzie panienka chciała . Sukienki , pantofelki i inne ubrania . Od czego zaczynamy? -spytała rzeczowo kobieta.
W mojej głowie już tworzył się idealny plan malutkiej zemsty. Chciał żonkę to ją dostanie!
Po kilku godzinach Esmeralda wyszła zadowolona trzymając w ręce stos projektów szytych na miarę wykwintnych sukien, strojów, butów, torebek , kapeluszy i innych damskich ubrań . Balowe , eleganckie i do chodzenia na co dzień. Granatowe, błękitne, zielone ,złote , brązowe, srebrne, fioletowe, czerwone, różowe czarne i wiele wiele innych. Lecz miały jedną wspólną cechę. Wszystkie były bardzo drogie. Zrobione z najdelikatniejszych jedwabiów , satyny ,koronek i skóry.
Jak tylko wyszła skorzystałam z nieobecności Hadesa i postanowiłam przenieść się do matki i tym samym wypróbować prezent od ojca. Wyjęłam z woreczka dwie chłodne , granatowe perełki i ukryłam sakiewkę w szufladzie z bielizną. Następnie położyłam jedną kuleczkę na podłodze i myśląc o matce rozdeptałam perłę.
Po chwili ogarnął mnie niebiesko fioletowy dym i towarzyszący temu chłód oraz zimne iskry.Przez chwilę się bałam nieznanego oraz tego gdzie mogę się znaleźć lecz nie przestawałam myśleć o matce. Zaraz potem znalazłam się na Olimpie. Byłam tutaj tylko kilka razy ale zawsze potrafiłabym rozpoznać to miejsce.
Przy marmurowej fontannie siedziała Demeter i płakała. Obok nie było nikogo.
Powoli do niej podeszłam i położyłam ciepłą dłoń na ramieniu kobiety.
-Hej mamo .-uśmiechnęłam się delikatnie.
Kobieta uniosła swoje zapłakane oczy i spojrzała na mnie.
-Kora? To naprawdę ty córeczko?
-Tak mamo. -powiedziałam siadając obok niej.
-Gdzieś ty się podziewała!? Wszędzie cię szukałam. Co się stało? Jak się czujesz? Jesteś ranna?
-Mamo spokojnie. Nie tyle pytań naraz. Jak widzisz jestem cała i zdrowa. Nic mi nie jest . Przynajmniej pod względem fizycznym.
-Co to znaczy?!
-Muszę się streszczać mam niewiele czasu.
-Co?!
-Nie przerywaj mi. Wszystko później ci wytłumaczę. Zerwałam jeden z tych zakazanych kwiatków i wtedy znikąd pojawił się jakiś gościu , który powiedział ,że jest Hadesem i zabrał mnie do piekła .Dosłownie. Później powiedział ,że zamierza się ze mną ożenić i na dodatek ojciec się zgodził. Wiem to bo byłam tutaj dziś rano i osobiście wydał mi taki rozkaz.
-A to drań .Już ja sobie z nim porozmawiam.-powiedziała matka. Szczerze to nigdy nie widziałam żeby była aż taka wściekła.
-Czekaj nie przerywaj mi. -kontynuowałam opowieść.-Dał mi jeszcze takie kulki -powiedziałam pokazując jedną z pereł.-Dzięki nim mogę teraz tutaj być.
-Magiczne perły. -powiedziała biorąc ode mnie perłę i dokładnie ją oglądając. -Bardzo trudno je zdobyć. Robi je wyłącznie morska wiedźma.Widocznie Posejdon musiał mu trochę podarować tych cudeniek.
-Nie wiem może. Mamo ja już będę się zbierać.Hades może w każdej chwili wrócić , a nie może się dowiedzieć ,że uciekłam. Jego moc w porównaniu do mojej jest po prostu śmieszna.
-Spokojnie kochanie. Obronię cię. Nigdzie nie pójdziesz. A ten śmieć zapłaci za to ,że wystraszył moją małą córeczkę. - stałam w szoku patrząc na mamę. Jeszcze nigdy nie używała przy mnie takich słów.
-Mamo , spokojnie. Nie było aż tak strasznie i nie jestem już dzieckiem. Mam siedemnaście lat.
-Skarbie .Dla mnie zawsze będziesz dzieckiem. A teraz porozmawiamy sobie z twoim tatusiem. -złapała mnie za rękę i poprowadziła szerokim korytarzem wprost do komnaty o wielkich dębowych drzwiach.Pchnęła je i wpadła do środka. Gdy zobaczyła zebranych jej wściekłość urosła do niemożliwego poziomu.
-Ty draniu jak mogłeś ! -krzyknęła i zaczęła rzucać w Hadesa wiązkami mocy.
-Demi uspokój się. -powiedział Hades. -Witaj kochanie . Ciebie się tutaj nie spodziewałem. -powiedział dziwnie spokojnym i miłym głosem jednak jego wzrok sugerował jakby mówił "policzymy się w domu".
-A ty też nie lepszy -kontynuowała moja matka.-Jak mogłeś zrobić to własnej córce!
-Uspokój się kobieto. Już postanowiłem. Kora wyjdzie za mąż za Hadesa , a do czasu ślubu i po ślubie zamieszka wraz z nim.Koniec kropka.
-Nie zgadzam się !-wrzasnęła.
-Ja też nie .-dodałam aby podkreślić słowa matki.
-Hadesie jakież to cudowne szczęście ,że nie mają nic do gadania.-powiedział wesoło Zeus.
-Piekielne szczęście .-dodał Hades.
-Cholerne szczęście.-prychnęłam zakładając ręce na piersi.
-Zeusie ja się będę już zbierał . Już chyba wszystko ustaliliśmy czyż nie?
-Tak .Najwyżej porozmawiamy później.-po tych słowach zwrócił się do Demeter.-My chyba też nie mamy już o czym rozmawiać.
Hades do mnie podszedł i powiedział...
-Chodź .Wracamy do domu.
-Nigdzie tobą nie idę ! -powiedziałam dobitnie.
-Córko nie rób scen. Chyba nie zapomniałaś naszej ostatniej rozmowy? Co ustaliliśmy?-spytał mój "ukochany tatuś".
-Wtedy nie było przy mnie mamy.
-Mam tego dość ! -wrzasnął.-Jako król rozkazuję wam się rozejść. -Ty Demeter idziesz na ziemię, za to ty Persefono ...
-Koro .Jestem Kora i nigdy nie będę Persefoną.
-Będziesz czy ci się to podoba czy nie. Wracasz z Hadesem. Koniec posiedzenia. -powiedział i w jednej chwili zniknął z sali.
-O nie ! To jeszcze nie koniec! -krzyknęła matka.
-No dobra tego dobrego. Macie pięć minut żeby się pożegnać. -powiedział patrząc na zegarek.
Podeszłam do matki i mocno ją przytuliłam.
-Nie martw się córeczko. Jakoś cię stamtąd wyciągnę. Przykro mi ,że musisz już iść.
-Strata czasu.
-Spoko mamo.-puściłam jego uwagę mimo uszu. Pamiętasz co ci wcześniej pokazywałam?-mówiłam niejasno specjalnie aby Hades nie odkrył mojej jedynej drogi ucieczki.
-Tak.
-Mam tego więcej.
-Więc do zobaczenia wkrótce. -oderwałam się od niej i nieśpiesznie podeszłam do tego kretyna.
-Najprędzej za tydzień. Właśnie ustaliłem z Zeusem termin. Równo za siedem dni będziesz moją żoną .
-A to się jeszcze okaże.-powiedziałam i zwróciłam się do Demeter.-Kocham cię, mamo.
-Ja ciebie też córeczko.
Nagle poczułam jak moje stopy odrywają się od podłoża i zostaję brutalnie przerzucona przez ramię Boga.
-Co robisz idioto?! -tylko tyle udało mi się powiedzieć zanim pochłonęły nas języki ognia i dymu.
Już po chwili znaleźliśmy się w Hadesie w mojej sypialni.Hades rzucił mnie na łóżko i już po chwili wisiał nade mną.
-Lepiej dla ciebie będzie jeśli odpowiesz na moje pytania. -wyszeptał mi do ucha. Szybko odepchnęłam go od siebie rękami i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę ,że są oparte na jego torsie.
-Możesz mnie puścić?! -warknęłam zabierając dłonie.
-Mam ci przypomnieć ,że do czasu ślubu przebywasz tutaj jako więzień?!
-Czego chcesz?!
-Pytanie pierwsze. Jak się stąd wydostałaś?!
- Odpowiedź pierwsza.Mam swoje sposoby.
-Nie denerwuj mnie tylko odpowiadaj ! Jak!
-Bo co mi zrobisz jak nie odpowiem?
-Myślę ,że sto batów na początek wystarczy.-tego się nie spodziewałam . Będzie mnie bił ?!
-Nigdy się nie dowiesz !-uniosłam dumnie brodę.
-Zobaczymy.
Wiem ,że nie było tych pięć komentarzy więc trudno .Będę pisać dla siebie i dla Weroniki Modzelewskiej , która chyba jako jedyna czyta moje wypociny. Mam nadzieję ,że choć trochę rozdział się spodoba.
Jak tylko dotarłam do Hadesu od razu wyrwałam się z objęć mężczyzny.
-Myślę ,że w tydzień spokojnie się uwiniemy z przygotowaniami. Co o tym sądzisz? -spytał.
-Może być.
-Ustalę teraz szczegóły z twoim ojcem .-powiedział i smugi dymu zaczęły sięgać mu już do kolan lecz je zatrzymał i powiedział.- Aha tak na marginesie .Na Olimpie widziałem twoją matkę jak płakała. Wolisz jej powiedzieć o ślubie osobiście czy wolisz żeby się dowiedziała z zaproszenia?-spytał nonszalancko.
-Osobiście . -powiedziałam krótko . Przez to całe porwanie całkowicie zapomniałam o matce.
W tym momencie przybiegł jakiś mały dziwak jakby był zlepkiem różnych gatunków. Człowieka, konia, nietoperza i kozła.
-Panie , panie ...-krzyczał zdyszany.-Dobrze ,że cię jeszcze zastałem.
-Azoresie czego chcesz! Mów .Śpieszy mi się.
-Masz gościa panie.
-Któż to jest.
-Przedstawiła się jako Esmeralda Bennet.
- A tak. Wpuść ją .
Dziwadło szybko oddaliło się wgłąb korytarza , a ja spojrzałam się na mojego "narzeczonego" pytająco.
-Kim ona jest ? -spytałam ciekawa.
-Och nie przejmuj się to tylko szwaczka, która uszyje ci suknię ślubną i kilka innych rzeczy. A co jesteś zazdrosna?
-Chciałbyś. -przewróciłam oczami.
-Skarbie nie przejmuj się tym jesteś o wiele piękniejsza od niej.-nie przestawał się szczerzyć czym jeszcze bardziej mnie wkurzał.
Po chwili Azores przyprowadził niską ,pulchną kobietę , która jak się dowiedziałam była czarownicą. Pół demonem pół człowiekiem. Wszystkie demony czarownice , gargulce i inne stworzenia czyniące zło służą Hadesowi.
-Witam panie. -powiedziała kobieta i złożyła delikatny ukłon.Miała około czterdziestu lat.
-Esmeraldo .Uszyjesz dla tej pani suknię ślubną i kilka innych rzeczy .Oczywiście na mój rachunek. -powiedział Hades w stronę wiedźmy.
-Ile konkretnie ?-spytała Esme .
-Ile tylko ta pani sobie zapragnie. A teraz panie wybaczą ale mam kilka spraw do załatwienia. -powiedział i już po chwili rozpłynął się w kłębach dymu.
Zostałam sama z kobietą , która wydawała się bardzo miła.
-Bierzmy się do pracy. -powiedziała podwijając rękawy swojej długiej sukni.- Może przejdziemy do jakiegoś pokoju? -zaproponowała.
-Dobrze , niech pani idzie za mną.-powiedziałam i zaprowadziłam kobietę to niewielkiego (jak na pałac ) pokoju , który wczoraj przeznaczył mi Hades. -Może być? -spytałam.
-Tak. Jest idealny. To może na początek zajmiemy się suknią ślubną?
-Może być.
-Proszę się rozebrać do bielizny .Muszę panienkę zmierzyć. -posłusznie wykonałam jej polecenie. Byłam przyzwyczajona do tego ,że kobiety oglądają mnie nago.Jako boginka miałam mnóstwo służby ,która mnie ubierała , czesała itp.
Kiedy w końcu kobieta skończyła, ubrałam się i czekałam na dalsze pytania.
-Z jakich materiałów ma być suknia? -powiedziała podając mi obszerną książkę na której były różne próbki białych materiałów. Od delikatnych , cienkich i śliskich po piękne śnieżne koronki.
-Z tego .-wskazałam na cienki , prześwitujący materiał , który w dotyku był jak kawałek nieba. -A pod spodem ten.-wskazałam na śliski materiał , który był zwiewny i cienki lecz jednocześnie na tyle gruby by nie było widać ciała, ani zarysu sylwetki. Do tego chciałam aby były elementy koronki. Szczególnie w talii i na dekolcie.
Następnie Esme naszkicowała mi kilka projektów sukni z czego wybrałam sobie jeden , który pasował idealnie. Suknia wyglądała po prostu bajkowo. Od pasa w górę dobrze przylegała dzięki gorsetowi lecz od pasa w dół swobodnie opadała do ziemi, lekko rozszerzała i delikatnie ciągnęła się z tyłu po podłodze dzięki niewielkiemu trenowi.
Przez cały czas nie zabrakło krótkich uwag krawcowej na temat Hadesa. Ciągle mówiła jaki to on jest wspaniały i jakież to ja mam szczęście ,że wybrał akurat mnie. Miałam ochotę się wydrzeć ,że jak jest taki wspaniały to z chęcią jej go odstąpię.
-Pan kazał uszyć panience co będzie panienka chciała . Sukienki , pantofelki i inne ubrania . Od czego zaczynamy? -spytała rzeczowo kobieta.
W mojej głowie już tworzył się idealny plan malutkiej zemsty. Chciał żonkę to ją dostanie!
Po kilku godzinach Esmeralda wyszła zadowolona trzymając w ręce stos projektów szytych na miarę wykwintnych sukien, strojów, butów, torebek , kapeluszy i innych damskich ubrań . Balowe , eleganckie i do chodzenia na co dzień. Granatowe, błękitne, zielone ,złote , brązowe, srebrne, fioletowe, czerwone, różowe czarne i wiele wiele innych. Lecz miały jedną wspólną cechę. Wszystkie były bardzo drogie. Zrobione z najdelikatniejszych jedwabiów , satyny ,koronek i skóry.
Jak tylko wyszła skorzystałam z nieobecności Hadesa i postanowiłam przenieść się do matki i tym samym wypróbować prezent od ojca. Wyjęłam z woreczka dwie chłodne , granatowe perełki i ukryłam sakiewkę w szufladzie z bielizną. Następnie położyłam jedną kuleczkę na podłodze i myśląc o matce rozdeptałam perłę.
Po chwili ogarnął mnie niebiesko fioletowy dym i towarzyszący temu chłód oraz zimne iskry.Przez chwilę się bałam nieznanego oraz tego gdzie mogę się znaleźć lecz nie przestawałam myśleć o matce. Zaraz potem znalazłam się na Olimpie. Byłam tutaj tylko kilka razy ale zawsze potrafiłabym rozpoznać to miejsce.
Przy marmurowej fontannie siedziała Demeter i płakała. Obok nie było nikogo.
Powoli do niej podeszłam i położyłam ciepłą dłoń na ramieniu kobiety.
-Hej mamo .-uśmiechnęłam się delikatnie.
Kobieta uniosła swoje zapłakane oczy i spojrzała na mnie.
-Kora? To naprawdę ty córeczko?
-Tak mamo. -powiedziałam siadając obok niej.
-Gdzieś ty się podziewała!? Wszędzie cię szukałam. Co się stało? Jak się czujesz? Jesteś ranna?
-Mamo spokojnie. Nie tyle pytań naraz. Jak widzisz jestem cała i zdrowa. Nic mi nie jest . Przynajmniej pod względem fizycznym.
-Co to znaczy?!
-Muszę się streszczać mam niewiele czasu.
-Co?!
-Nie przerywaj mi. Wszystko później ci wytłumaczę. Zerwałam jeden z tych zakazanych kwiatków i wtedy znikąd pojawił się jakiś gościu , który powiedział ,że jest Hadesem i zabrał mnie do piekła .Dosłownie. Później powiedział ,że zamierza się ze mną ożenić i na dodatek ojciec się zgodził. Wiem to bo byłam tutaj dziś rano i osobiście wydał mi taki rozkaz.
-A to drań .Już ja sobie z nim porozmawiam.-powiedziała matka. Szczerze to nigdy nie widziałam żeby była aż taka wściekła.
-Czekaj nie przerywaj mi. -kontynuowałam opowieść.-Dał mi jeszcze takie kulki -powiedziałam pokazując jedną z pereł.-Dzięki nim mogę teraz tutaj być.
-Magiczne perły. -powiedziała biorąc ode mnie perłę i dokładnie ją oglądając. -Bardzo trudno je zdobyć. Robi je wyłącznie morska wiedźma.Widocznie Posejdon musiał mu trochę podarować tych cudeniek.
-Nie wiem może. Mamo ja już będę się zbierać.Hades może w każdej chwili wrócić , a nie może się dowiedzieć ,że uciekłam. Jego moc w porównaniu do mojej jest po prostu śmieszna.
-Spokojnie kochanie. Obronię cię. Nigdzie nie pójdziesz. A ten śmieć zapłaci za to ,że wystraszył moją małą córeczkę. - stałam w szoku patrząc na mamę. Jeszcze nigdy nie używała przy mnie takich słów.
-Mamo , spokojnie. Nie było aż tak strasznie i nie jestem już dzieckiem. Mam siedemnaście lat.
-Skarbie .Dla mnie zawsze będziesz dzieckiem. A teraz porozmawiamy sobie z twoim tatusiem. -złapała mnie za rękę i poprowadziła szerokim korytarzem wprost do komnaty o wielkich dębowych drzwiach.Pchnęła je i wpadła do środka. Gdy zobaczyła zebranych jej wściekłość urosła do niemożliwego poziomu.
-Ty draniu jak mogłeś ! -krzyknęła i zaczęła rzucać w Hadesa wiązkami mocy.
-Demi uspokój się. -powiedział Hades. -Witaj kochanie . Ciebie się tutaj nie spodziewałem. -powiedział dziwnie spokojnym i miłym głosem jednak jego wzrok sugerował jakby mówił "policzymy się w domu".
-A ty też nie lepszy -kontynuowała moja matka.-Jak mogłeś zrobić to własnej córce!
-Uspokój się kobieto. Już postanowiłem. Kora wyjdzie za mąż za Hadesa , a do czasu ślubu i po ślubie zamieszka wraz z nim.Koniec kropka.
-Nie zgadzam się !-wrzasnęła.
-Ja też nie .-dodałam aby podkreślić słowa matki.
-Hadesie jakież to cudowne szczęście ,że nie mają nic do gadania.-powiedział wesoło Zeus.
-Piekielne szczęście .-dodał Hades.
-Cholerne szczęście.-prychnęłam zakładając ręce na piersi.
-Zeusie ja się będę już zbierał . Już chyba wszystko ustaliliśmy czyż nie?
-Tak .Najwyżej porozmawiamy później.-po tych słowach zwrócił się do Demeter.-My chyba też nie mamy już o czym rozmawiać.
Hades do mnie podszedł i powiedział...
-Chodź .Wracamy do domu.
-Nigdzie tobą nie idę ! -powiedziałam dobitnie.
-Córko nie rób scen. Chyba nie zapomniałaś naszej ostatniej rozmowy? Co ustaliliśmy?-spytał mój "ukochany tatuś".
-Wtedy nie było przy mnie mamy.
-Mam tego dość ! -wrzasnął.-Jako król rozkazuję wam się rozejść. -Ty Demeter idziesz na ziemię, za to ty Persefono ...
-Koro .Jestem Kora i nigdy nie będę Persefoną.
-Będziesz czy ci się to podoba czy nie. Wracasz z Hadesem. Koniec posiedzenia. -powiedział i w jednej chwili zniknął z sali.
-O nie ! To jeszcze nie koniec! -krzyknęła matka.
-No dobra tego dobrego. Macie pięć minut żeby się pożegnać. -powiedział patrząc na zegarek.
Podeszłam do matki i mocno ją przytuliłam.
-Nie martw się córeczko. Jakoś cię stamtąd wyciągnę. Przykro mi ,że musisz już iść.
-Strata czasu.
-Spoko mamo.-puściłam jego uwagę mimo uszu. Pamiętasz co ci wcześniej pokazywałam?-mówiłam niejasno specjalnie aby Hades nie odkrył mojej jedynej drogi ucieczki.
-Tak.
-Mam tego więcej.
-Więc do zobaczenia wkrótce. -oderwałam się od niej i nieśpiesznie podeszłam do tego kretyna.
-Najprędzej za tydzień. Właśnie ustaliłem z Zeusem termin. Równo za siedem dni będziesz moją żoną .
-A to się jeszcze okaże.-powiedziałam i zwróciłam się do Demeter.-Kocham cię, mamo.
-Ja ciebie też córeczko.
Nagle poczułam jak moje stopy odrywają się od podłoża i zostaję brutalnie przerzucona przez ramię Boga.
-Co robisz idioto?! -tylko tyle udało mi się powiedzieć zanim pochłonęły nas języki ognia i dymu.
Już po chwili znaleźliśmy się w Hadesie w mojej sypialni.Hades rzucił mnie na łóżko i już po chwili wisiał nade mną.
-Lepiej dla ciebie będzie jeśli odpowiesz na moje pytania. -wyszeptał mi do ucha. Szybko odepchnęłam go od siebie rękami i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę ,że są oparte na jego torsie.
-Możesz mnie puścić?! -warknęłam zabierając dłonie.
-Mam ci przypomnieć ,że do czasu ślubu przebywasz tutaj jako więzień?!
-Czego chcesz?!
-Pytanie pierwsze. Jak się stąd wydostałaś?!
- Odpowiedź pierwsza.Mam swoje sposoby.
-Nie denerwuj mnie tylko odpowiadaj ! Jak!
-Bo co mi zrobisz jak nie odpowiem?
-Myślę ,że sto batów na początek wystarczy.-tego się nie spodziewałam . Będzie mnie bił ?!
-Nigdy się nie dowiesz !-uniosłam dumnie brodę.
-Zobaczymy.
Wiem ,że nie było tych pięć komentarzy więc trudno .Będę pisać dla siebie i dla Weroniki Modzelewskiej , która chyba jako jedyna czyta moje wypociny. Mam nadzieję ,że choć trochę rozdział się spodoba.
środa, 23 lipca 2014
Nowy rozdział.
Nie komentujecie więc nie wiem czy wam się podoba ten blog. Dla tego zawieszam go na jakiś czas . Chcę się zająć moim drugim blogiem , który jest o klaroline. Wznowię historię Persefony (Kory) i Hadesa jeśli pod tym postem będzie 5 komentarzy.
Pozdrawiam Caroline Mikaelson :D
Pozdrawiam Caroline Mikaelson :D
wtorek, 8 lipca 2014
Rozdział 6.
KORA
Gdy tylko dotarliśmy na Olimp od razu wyrwałam się z jego objęć. Następnie z groźną miną ruszyłam w kierunku sali tronowej , w której zapewne siedział teraz mój ojciec.
Już po chwili wparowałam do środka cała nabuzowana.
- Ojcze pomówmy! -krzyknęłam ledwie nad sobą panując.
- Ja również cieszę się , że cię widzę córeczko. - rzekł z udawaną radością.
- Na osobności.- popatrzyłam znacząco na Hadesa.
- Hadesie czy mógłbyś...? Za chwilę oddam ci twoją narzeczoną. - powiedział przepraszającym tonem , co nie było zbyt częstym widokiem.
Lecz najbardziej zadziwiło mnie jego ostatnie słowo.
- Wiedziałeś! I co gorsza . Zgodziłeś się na to!
- Naturalnie skarbie. Dzięki temu małżeństwu zapanuje pokój między nami.
-Jest wiele innych sposobów na zażegnanie sporów. Na przykład fajka pokoju lub picie alkoholu ale żeby małżeństwo?! Czy wyście do reszty powariowali!?
-To ja was zostawię już samych. - odezwał się niespodziewanie Hades wycofując się w głąb pomieszczenia , w kierunku wyjścia. - Może ty ją przekonasz braciszku. - rzucił ,zamykając za sobą drzwi.
-Koro posłuchaj....To świetny kandydat na męża.
- Pozwól , że sama o tym zdecyduję. - warknęłam.Na co on tylko się zaśmiał.- co cię tak śmieszy.
-To byłby istny koniec świata , gdyby kobiety mogły wybierać swoich mężów. - przewróciłam oczami.
- Tak, czy owak nie wyjdę za niego.
-Ależ oczywiście , że to zrobisz.Nie masz innego wyjścia.
- Czy choć raz mógłbyś coś dla mnie zrobić?! Wiem , że masz wiele kochanek , a jeszcze więcej dzieci!Wiem również ,że masz mnie gdzieś ale mógłbyś choć raz coś dla mnie zrobić! Ten facet chce mnie zamknąć w Piekle na wieczność!A to oznacza , że już nigdy nie zobaczę matki!Pamiętasz?! Taka brunetka o zielonych oczach. -wyładowałam na nim całą swoją złość, wszystko to co chowałam w sercu przez całe moje życie.
- Czy ty wiesz do kogo mówisz?!
- Tak . Do kompletnie obcego dla mnie faceta.
-Mógłbym cię zabić. Skazać na katorgę.
- Nie zabijesz mnie bo wtedy nie dobiłbyś targu z Hadesem.A ślub z nim jest samym z siebie dla mnie cierpieniem.
Złość powoli mu mijała , a wyraz twarzy złagodniał.
-Co ty na to . Pójdziemy na kompromis. Dam ci woreczek magicznych pereł. Za każdym razem kiedy będziesz chciała się gdzieś wybrać. Do matki , do mnie , na ziemię lub gdziekolwiek indziej po prostu rozgnieciesz jedną kulkę i pomyślisz o danym miejscu. W zamian za to twoim mężem zostanie Hades.
- Ale ja go nie kocham .
- Prawie wszystkie małżeństwa są zawierane bez miłości. Czegoś takiego nie ma. Jest zauroczenie, pożądanie ale nie miłość.Poza tym rozkazuję ci wyjść za niego jako twój król i ojciec.-rzekł tonem nie znoszącym sprzeciwu.Następnie pstryknął palcami i nagle znikąd na jego ręce pojawił się niewielki woreczek z lśniącymi granatowymi perełkami.
Byłam wobec niego bezradna musiałam się zgodzić.
- Dobra! Więc będę mogła się teleportować o każdej porze dnia i nocy?
- Tak , ale wolałbym jakby przy tym nie było Hadesa. Mógłby znowu cię porwać.
- A co będzie jak mi się skończą perełki? - w sakwie było ich około setki .
- Gdy zauważysz , że zostało ci już niewiele po prostu pomyśl o tym miejscu , o mnie i rozdepcz jedną z pereł. Wtedy przeniesiesz się tutaj a ja znowu zapełnię twoją sakiewkę. Więc jak ? Umowa stoi?
- Tak. - wyszeptałam . Nadal nie wiedziałam czy chcę spędzić wieczność wraz z tym upartym, nieokrzesanym oraz niemożliwie wkurzającym bogiem.
- To fantastycznie. A teraz wracaj do swojego narzeczonego.Chyba nie muszę mówić , że macie moje pełne błogosławieństwo. - rzekł , a ja zrezygnowana powlokłam się do wyjścia.Już wolę towarzystwo tego kretyna Hadesa niż mojego ojca.- Aha i jeszcze jedna rzecz.-zawołał za mną. - W piekle będziesz nosić imię Persefona.
-Że co proszę?! - gwałtownie się odwróciłam.
- Oboje uznaliśmy , że to będzie najlepsze imię dla ciebie." Kora " oznacza dziewicę ,świeża i czysta. "Persefona"oznacza niosącą śmierć. Jako żona króla krainy umarłych to imię będzie pasowało idealnie.
-Jaja sobie robisz?! Mogę się zgodzić na mieszkanie z kimś całkiem obcym , mogę się nawet zgodzić na ślub bez miłości i całe życie w piekle. Ale na pewno nie na zmianę imienia tylko dlatego , że jego znaczenie do mnie nie pasuje! -udałam się do wyjścia. - Cześć tato, miło było cię poznać!-rzuciłam na odchodne.
Hades stał oparty o jeden z filarów. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej , a jedną nogę ugiął w kolanie. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się łobuzersko.
HADES
Początkowo przysłuchiwałem się ich rozmowie , ale po dłuższej chwili się znudziłem i postanowiłem się przejść i sprawdzić czy od mojej ostatniej wizyty coś się zmieniło.
Tak jak się spodziewałem . Kilka nowych pomników( głównie mojego brata) , trochę nowych roślinek i ozdób. Poza tym wszystko było po staremu. Nagle zauważyłem kilka płaczących boginek. Hera, Atena i Demeter siedziały na ławce i pocieszały tą ostatnią. Usłyszałem tylko " Nie martw się , na pewno się znajdzie. " wypowiedziane przez Atenę.
- Witam drogie panie. Cóż to się stało ?
- A co ty tu robisz Hadesie? Nie powinieneś być w piekle gdzie twoje miejsce?!- spytała Hera.
- Miałem pewną sprawę do załatwienia z Zeusem. A poza tym chciałem wam tylko pomóc.
-Kora zaginęła. Widziałeś ją ?- rzekła płaczliwie Demeter.
-Może tak, może nie .Kto wie?
- Jeśli wiesz gdzie ona jest to powiedz.
- Nie mogę ale niedługo się dowiesz. - ruszyłem w kierunku komnaty w której przebywali moja przyszła żona i jak na nieszczęście mój przyszły teść .
Gdy dotarłem na miejsce usłyszałem końcówkę ich rozmowy. Dziewczyna powiedziała "Cześć tato . miło było cię poznać. "
KORA
- Jak tam pogawędka z tatusiem? Co postanowiłaś? - spytał rozbawiony.
- Nie mam wyjścia.Wracajmy .
-Gdzie?
-Do piekła!- warknęłam
-Uuu ...Nie tak ostro. - uniósł ręce w obronnym geście. - Spodziewałem się usłyszeć odpowiedź , że do domu, do królestwa lub chociażby do świata cieni ale nie aż tak ostro .Masz temperament podoba mi się. Mmm już nie mogę się doczekać naszej nocy poślubnej .-uśmiechnął się znacząco na co ja przewróciłam oczami.-Co tam trzymasz w ręce?
-Prezent ślubny dla panny młodej.- powiedziałam wymijająco.
-Mogę zobaczyć?
-Nie. Przecież mówię , że to dla panny młodej. Możemy już wracać?
- Jeszcze jedna sprawa.- sięgnął do tylnej kieszeni spodni i wyjął ten sam pierścionek co wcześniej. - Może tym razem go przyjmiesz?
Westchnęłam i wyciągnęłam lewą dłoń w jego stronę.Następnie mężczyzna delikatnie nałożył ozdobę na mój serdeczny palec.
-Pasuje idealnie. Podoba ci się? -spytał.
- Jest piękny . Nigdy nie widziałam czegoś równie pięknego.- powiedziałam szczerze.
-Jest równie piękny , co jego właścicielka. Poprosiłem Hefa ,żeby go zrobił.Jest całkiem niezły w te klocki.
- Kogo poprosiłeś? - spytałam nie rozumiejąc .
-Hefa. Hefajstos. Taki gościu , napakowany , z brodą . Kojarzysz?
- Tak . Był na moich 10 urodzinach. Zawsze nadajesz ksywki bogom?
- Zazwyczaj. Ale tylko tym , których lubię.-podszedł do mnie obejmując mnie w talii i coraz bardziej się do mnie przysuwając.
- Co robisz?! - próbowałam się wyrwać i odsunąć jednak był silniejszy.
- Myślałem , że chciałaś się stąd wydostać.
Chwilę się wahałam po czym zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Chcę.-szepnęłam.
Już po chwili rozpłynęliśmy się w kłębach dymu i ognia.
Witam wszystkich bardzo serdecznie.
Jak oceniacie ten rozdział? Proszę o komentarze gdyż nie wiem czy wam się to podoba, czy to czytacie i przede wszystkim czy jest sens dalej to pisać.
Gdy tylko dotarliśmy na Olimp od razu wyrwałam się z jego objęć. Następnie z groźną miną ruszyłam w kierunku sali tronowej , w której zapewne siedział teraz mój ojciec.
Już po chwili wparowałam do środka cała nabuzowana.
- Ojcze pomówmy! -krzyknęłam ledwie nad sobą panując.
- Ja również cieszę się , że cię widzę córeczko. - rzekł z udawaną radością.
- Na osobności.- popatrzyłam znacząco na Hadesa.
- Hadesie czy mógłbyś...? Za chwilę oddam ci twoją narzeczoną. - powiedział przepraszającym tonem , co nie było zbyt częstym widokiem.
Lecz najbardziej zadziwiło mnie jego ostatnie słowo.
- Wiedziałeś! I co gorsza . Zgodziłeś się na to!
- Naturalnie skarbie. Dzięki temu małżeństwu zapanuje pokój między nami.
-Jest wiele innych sposobów na zażegnanie sporów. Na przykład fajka pokoju lub picie alkoholu ale żeby małżeństwo?! Czy wyście do reszty powariowali!?
-To ja was zostawię już samych. - odezwał się niespodziewanie Hades wycofując się w głąb pomieszczenia , w kierunku wyjścia. - Może ty ją przekonasz braciszku. - rzucił ,zamykając za sobą drzwi.
-Koro posłuchaj....To świetny kandydat na męża.
- Pozwól , że sama o tym zdecyduję. - warknęłam.Na co on tylko się zaśmiał.- co cię tak śmieszy.
-To byłby istny koniec świata , gdyby kobiety mogły wybierać swoich mężów. - przewróciłam oczami.
- Tak, czy owak nie wyjdę za niego.
-Ależ oczywiście , że to zrobisz.Nie masz innego wyjścia.
- Czy choć raz mógłbyś coś dla mnie zrobić?! Wiem , że masz wiele kochanek , a jeszcze więcej dzieci!Wiem również ,że masz mnie gdzieś ale mógłbyś choć raz coś dla mnie zrobić! Ten facet chce mnie zamknąć w Piekle na wieczność!A to oznacza , że już nigdy nie zobaczę matki!Pamiętasz?! Taka brunetka o zielonych oczach. -wyładowałam na nim całą swoją złość, wszystko to co chowałam w sercu przez całe moje życie.
- Czy ty wiesz do kogo mówisz?!
- Tak . Do kompletnie obcego dla mnie faceta.
-Mógłbym cię zabić. Skazać na katorgę.
- Nie zabijesz mnie bo wtedy nie dobiłbyś targu z Hadesem.A ślub z nim jest samym z siebie dla mnie cierpieniem.
Złość powoli mu mijała , a wyraz twarzy złagodniał.
-Co ty na to . Pójdziemy na kompromis. Dam ci woreczek magicznych pereł. Za każdym razem kiedy będziesz chciała się gdzieś wybrać. Do matki , do mnie , na ziemię lub gdziekolwiek indziej po prostu rozgnieciesz jedną kulkę i pomyślisz o danym miejscu. W zamian za to twoim mężem zostanie Hades.
- Ale ja go nie kocham .
- Prawie wszystkie małżeństwa są zawierane bez miłości. Czegoś takiego nie ma. Jest zauroczenie, pożądanie ale nie miłość.Poza tym rozkazuję ci wyjść za niego jako twój król i ojciec.-rzekł tonem nie znoszącym sprzeciwu.Następnie pstryknął palcami i nagle znikąd na jego ręce pojawił się niewielki woreczek z lśniącymi granatowymi perełkami.
Byłam wobec niego bezradna musiałam się zgodzić.
- Dobra! Więc będę mogła się teleportować o każdej porze dnia i nocy?
- Tak , ale wolałbym jakby przy tym nie było Hadesa. Mógłby znowu cię porwać.
- A co będzie jak mi się skończą perełki? - w sakwie było ich około setki .
- Gdy zauważysz , że zostało ci już niewiele po prostu pomyśl o tym miejscu , o mnie i rozdepcz jedną z pereł. Wtedy przeniesiesz się tutaj a ja znowu zapełnię twoją sakiewkę. Więc jak ? Umowa stoi?
- Tak. - wyszeptałam . Nadal nie wiedziałam czy chcę spędzić wieczność wraz z tym upartym, nieokrzesanym oraz niemożliwie wkurzającym bogiem.
- To fantastycznie. A teraz wracaj do swojego narzeczonego.Chyba nie muszę mówić , że macie moje pełne błogosławieństwo. - rzekł , a ja zrezygnowana powlokłam się do wyjścia.Już wolę towarzystwo tego kretyna Hadesa niż mojego ojca.- Aha i jeszcze jedna rzecz.-zawołał za mną. - W piekle będziesz nosić imię Persefona.
-Że co proszę?! - gwałtownie się odwróciłam.
- Oboje uznaliśmy , że to będzie najlepsze imię dla ciebie." Kora " oznacza dziewicę ,świeża i czysta. "Persefona"oznacza niosącą śmierć. Jako żona króla krainy umarłych to imię będzie pasowało idealnie.
-Jaja sobie robisz?! Mogę się zgodzić na mieszkanie z kimś całkiem obcym , mogę się nawet zgodzić na ślub bez miłości i całe życie w piekle. Ale na pewno nie na zmianę imienia tylko dlatego , że jego znaczenie do mnie nie pasuje! -udałam się do wyjścia. - Cześć tato, miło było cię poznać!-rzuciłam na odchodne.
Hades stał oparty o jeden z filarów. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej , a jedną nogę ugiął w kolanie. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się łobuzersko.
HADES
Początkowo przysłuchiwałem się ich rozmowie , ale po dłuższej chwili się znudziłem i postanowiłem się przejść i sprawdzić czy od mojej ostatniej wizyty coś się zmieniło.
Tak jak się spodziewałem . Kilka nowych pomników( głównie mojego brata) , trochę nowych roślinek i ozdób. Poza tym wszystko było po staremu. Nagle zauważyłem kilka płaczących boginek. Hera, Atena i Demeter siedziały na ławce i pocieszały tą ostatnią. Usłyszałem tylko " Nie martw się , na pewno się znajdzie. " wypowiedziane przez Atenę.
- Witam drogie panie. Cóż to się stało ?
- A co ty tu robisz Hadesie? Nie powinieneś być w piekle gdzie twoje miejsce?!- spytała Hera.
- Miałem pewną sprawę do załatwienia z Zeusem. A poza tym chciałem wam tylko pomóc.
-Kora zaginęła. Widziałeś ją ?- rzekła płaczliwie Demeter.
-Może tak, może nie .Kto wie?
- Jeśli wiesz gdzie ona jest to powiedz.
- Nie mogę ale niedługo się dowiesz. - ruszyłem w kierunku komnaty w której przebywali moja przyszła żona i jak na nieszczęście mój przyszły teść .
Gdy dotarłem na miejsce usłyszałem końcówkę ich rozmowy. Dziewczyna powiedziała "Cześć tato . miło było cię poznać. "
KORA
- Jak tam pogawędka z tatusiem? Co postanowiłaś? - spytał rozbawiony.
- Nie mam wyjścia.Wracajmy .
-Gdzie?
-Do piekła!- warknęłam
-Uuu ...Nie tak ostro. - uniósł ręce w obronnym geście. - Spodziewałem się usłyszeć odpowiedź , że do domu, do królestwa lub chociażby do świata cieni ale nie aż tak ostro .Masz temperament podoba mi się. Mmm już nie mogę się doczekać naszej nocy poślubnej .-uśmiechnął się znacząco na co ja przewróciłam oczami.-Co tam trzymasz w ręce?
-Prezent ślubny dla panny młodej.- powiedziałam wymijająco.
-Mogę zobaczyć?
-Nie. Przecież mówię , że to dla panny młodej. Możemy już wracać?
- Jeszcze jedna sprawa.- sięgnął do tylnej kieszeni spodni i wyjął ten sam pierścionek co wcześniej. - Może tym razem go przyjmiesz?
Westchnęłam i wyciągnęłam lewą dłoń w jego stronę.Następnie mężczyzna delikatnie nałożył ozdobę na mój serdeczny palec.
-Pasuje idealnie. Podoba ci się? -spytał.
- Jest piękny . Nigdy nie widziałam czegoś równie pięknego.- powiedziałam szczerze.
-Jest równie piękny , co jego właścicielka. Poprosiłem Hefa ,żeby go zrobił.Jest całkiem niezły w te klocki.
- Kogo poprosiłeś? - spytałam nie rozumiejąc .
-Hefa. Hefajstos. Taki gościu , napakowany , z brodą . Kojarzysz?
- Tak . Był na moich 10 urodzinach. Zawsze nadajesz ksywki bogom?
- Zazwyczaj. Ale tylko tym , których lubię.-podszedł do mnie obejmując mnie w talii i coraz bardziej się do mnie przysuwając.
- Co robisz?! - próbowałam się wyrwać i odsunąć jednak był silniejszy.
- Myślałem , że chciałaś się stąd wydostać.
Chwilę się wahałam po czym zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Chcę.-szepnęłam.
Już po chwili rozpłynęliśmy się w kłębach dymu i ognia.
Witam wszystkich bardzo serdecznie.
Jak oceniacie ten rozdział? Proszę o komentarze gdyż nie wiem czy wam się to podoba, czy to czytacie i przede wszystkim czy jest sens dalej to pisać.
czwartek, 26 czerwca 2014
Rozdział 5
KORA
Śniło mi się , że pływam w błękitnym , czystym oceanie. Wokół mnie były tylko skały,różnobarwne ryby i przecudna rafa koralowa. Obok mnie fale rozbijały się o ostre skały. Słońce grzało niemiłosiernie. Nad oceanem akurat przelatywało stado mew. Nieopodal mieściła się rajska wyspa , a na niej złoty piasek ogrzewał się w świetle słońca. Palmy kokosowe lekko kołysały się na wietrze , a ja dryfowałam na błękitnych falach.Panował tam niezmącony spokój. Wszystko było takie piękne.
Obudziło mnie coś śliskiego i mokrego. Otworzyłam oczy. Nade mną stał czarny ogromny jak jodła trzygłowy dog niemiecki i lizał mnie po twarzy.Odsunęłam się od niego i wytarłam twarz ze śliny.Wyszczerzył do mnie dwa rzędy białych, ostrych jak brzytwa zębisk i wyciągnął różowy język , a raczej języki na wierzch.
Uciekłam na drugi koniec łóżka i podwinęłam nogi do tułowia, aby jak najbardziej oddalić się od bestii.
Obszedł łóżko , merdał ogonem i schylił głowę. Nagle przestał wyglądać już tak strasznie.Pochylił głowy w moją stronę jakby chciał abym go pogłaskała. Niepewnie wyciągnęłam rękę i dotknęłam mięciutkiego czarnego futra. Nie protestował , wręcz przeciwnie. Merdał ogonem jeszcze bardziej i wyginał grzbiet .
- Hej wielkoludzie . Nie jesteś taki straszny na jakiego wyglądasz. - powiedziałam , choć wiedziałam , że mi nie odpowie.
W milczeniu dalej głaskałam "psa". Po chwili wskoczył na łóżko i położył się obok mnie , kładąc mi głowę na kolanach.
- Hej nie za dobrze ci?- spytałam rozweselona. Uwielbiałam psy.
Głaskałam go po brzuchu i łapak które były większe od mojej ręki.
Nagle ktoś z hukiem wszedł do pokoju . Ten "ktoś" to nikt inny jak najgorsza i najbezczelniejsza kreatura jaką poznałam czyli po prostu Hades. Ubrany był jak zwykle na czarno z rozwichrzonymi włosami.
- Witaj piękna.Widzę , że już nie śpisz. To nie sprawiedliwe .- powiedział na widok zwierzaka-Jego wpuszczasz do łóżka , a mi nie pozwalasz. Jestem zazdrosny. - powiedział kpiąco.
- Tak, bo jego lubię a ciebie wręcz odwrotnie.
- Jeszcze mnie pokochasz.
- Prędzej mnie zje ten, ktoś -powiedziałam wskazując na psa.-niż cię pokocham. Czego chcesz?!
- Ubierz się i zejdź do jadalni. Czeka tam na ciebie śniadanie. Później przyjdzie do ciebie szwaczka i uszyje ci suknie ślubną.
- Strata czasu i materiału. Już ci mówiłam więc powtórzę znowu bo chyba nie dotarło. NIE. BĘDĘ . TWOJĄ.ŻONĄ. - powiedziałam dobitnie.
-A ty znowu swoje.-rzekł znudzony.
- Jeszcze dziś chcę się widzieć z ojcem. Masz mnie w tej chwili do niego zaprowadzić!
- To może najpierw się ubierzesz? - rzekł lustrując nie wzrokiem. I wtedy przypomniałam sobie, że jestem ubrana jedynie w cienką koszulę nocną, przez którą można dojrzeć zarys sylwetki.Podciągnęłam kołdrę pod samą brodę.
-Wyjdź! A następnym razem naucz się pukać.
- Jestem u siebie, a ty jesteś tak jakby więźniem więc albo to albo lochy.A twój pomysł z Zeusem jest nawet dobry. Może on ci wreszcie przemówi do rozumu i rozwieje wszelkie wątpliwości.-odwrócił się i udał w kierunku drzwi po czym zwrócił się do bestii.- Chodź Cerber idziemy.
Pies uniósł na mnie pytająco łby.
-Zostań piesku.- powiedziałam słodko i podrapałam go za uchem. Piesek znowu się ułożył na moich kolanach.
- O ty zdrajco! Będziesz coś ode mnie chciał to zobaczysz...!-pogroził mu palcem jednak zwierzak pozostawał obojętny na jego słowa lub czyny. Hades wyszedł trzaskając drzwiami.
Podniosłam ciężki łeb zwierzaka z moich kolan , położyłam go na pościeli i wstałam z łóżka.Następnie ubrałam się w biało złotą sukienkę i białe balerinki.
Do jadalni na szczęście było łatwo trafić. Wystarczyło zejść po schodach i dojść korytarzem do ostatnich drzwi na prawo. Zastałam nakryty wieloma daniami długi stół . Jednak dla mnie niewiele z tego było jadalne. Jestem wegetarianką , a na stole było wiele pieczonych prosiąt, bażantów czy jeleni. Oprócz tego nie brakowało na nim pieczonego w całości dzika i marynowanej przepiórki. Na szczęście na stole znalazły się także sałata, pomidory i chleb .Hades siedział po jednej stronie stołu i pił wino. Obok niego znajdowało się jedyne wolne nakrycie. Na szczęście wokół stołu stało wiele wolnych krzeseł więc zabrałam talerz i sztućce i usiadłam naprzeciw niego, na samym końcu stołu. Nie miałam ochoty go ani widzieć ani rozmawiać ,a już na pewno nie siedzieć obok niego.Zmarszczył brwi w reakcji na moje postępowanie.Zaczęłam sobie robić kanapki.
-Przestań się w końcu dąsać laleczko i pogódź się wreszcie z sytuacją.
- Laleczko?! Nigdy mnie tak nie nazywaj!- powiedziałam lodowatym tonem.
- Bo co mi zrobisz...laleczko.- ostatnie słowo specjalnie zaakcentował.
Tego już było za wiele.Wściekłość we mnie wezbrała jak wzburzone morze zaraz przed sztormem. Całą swoją moc jaką tylko w sobie zdobyłam cisnęłam w przeciwnika. Jednak skutek był inny niż planowałam. Zamiast powalić go na podłogę , cała moja siła odbiła się od niego jak światło od lustra i trafiło w ścianę metr za nim. Ściana posypała się w drobny mak.
- Imponujące. - powiedział , nie przerywając posiłku.- Naprawdę. Zaskoczyłaś mnie.Teraz podobasz mi się jeszcze bardziej. - poruszył znacząco brwiami.
Tymi słowami wkurzył mnie jeszcze bardziej niż przed chwilą. Ledwo nad sobą panowałam , aby się na niego nie rzucić z pazurami . Powstrzymywało mnie jedynie to , że wiedziałam , że i tak nic by to nie pomogło , a tylko jeszcze bardziej mnie osłabiło.
- To kiedy możemy wyruszyć na Olimp?
- Jak tylko zjesz. Czekają na nas jeszcze przygotowania ślubne. - rzekł figlarnie.
Ostatnią uwagę puściłam mimo uszu nie chcąc dawać mu tej satysfakcji z wygranej.
-A jak się tam dostaniemy? Na tych płonących koniach?
- Te "płonące konie"jak je nazwałaś to nic innego jak zwykłe konie , z tą różnicą że są poświęcone piekłu.Ale jedyna droga jaką można się dostać na Olimp to ja. - wskazał na siebie. -Nie masz takiej mocy abyś mogła się tam dostać za pomocą wyłącznie swoich mocy.
- Jak to ty?
- Normalnie . Teleportuję cię razem ze sobą.
- Czyli? Jak to zrobisz?
-Wystarczy , że podczas lotu będziesz mnie mocno trzymać. Jesteś gotowa?
- Teraz?
- Tak. Chyba , że dajesz spokój z tym całym cyrkiem na Olimp i od razu idziemy do świątyni.
- O nie, nie , nie. Mogę ruszać w każdej chwili , nawet teraz. -Wstałam z miejsca, aby dodać powagi moim słowom.
- A może chcesz najpierw coś zjeść. Prawie nic nie zjadłaś. Tylko ten pokarm dla królików.
- Jestem wegetarianką . Nie jem niczego co kiedyś chodziło lub latało.
Na te słowa Hades zakrztusił się winem.
-Poważnie?!
- Jak najbardziej . A teraz chodźmy. Tak właściwie to już możesz wpakować te wszystkie ubrania z powrotem na ziemie , gdzie jeszcze dziś w nocy będę spać. SAMA- podkreśliłam.
- Zobaczymy. W takim razie przekonajmy się .-wyciągnął do mnie rękę . Zawahałam się. Cała odwaga mnie opuściła. -Zaufaj mi . Przecież nie gryzę.- podałam mu dłoń , a on ją mocno ścisnął jednocześnie przyciągając mnie do swojego ciała.Objął mnie w talii. Nasze ciała idealnie do siebie przyległy. Nie dzieliły ich nawet najmniejsze milimetry. Owinął mnie jego słodki oddech.- Chyba , że tego chcesz.
Po chwili rozpłynęliśmy się w powietrzu.
Jak oceniacie ten rozdział ? Piszcie w komentarzu czy wam się podobał . Chcę wiedzieć czy jest sens prowadzić dalej tego bloga. :D
Śniło mi się , że pływam w błękitnym , czystym oceanie. Wokół mnie były tylko skały,różnobarwne ryby i przecudna rafa koralowa. Obok mnie fale rozbijały się o ostre skały. Słońce grzało niemiłosiernie. Nad oceanem akurat przelatywało stado mew. Nieopodal mieściła się rajska wyspa , a na niej złoty piasek ogrzewał się w świetle słońca. Palmy kokosowe lekko kołysały się na wietrze , a ja dryfowałam na błękitnych falach.Panował tam niezmącony spokój. Wszystko było takie piękne.
Obudziło mnie coś śliskiego i mokrego. Otworzyłam oczy. Nade mną stał czarny ogromny jak jodła trzygłowy dog niemiecki i lizał mnie po twarzy.Odsunęłam się od niego i wytarłam twarz ze śliny.Wyszczerzył do mnie dwa rzędy białych, ostrych jak brzytwa zębisk i wyciągnął różowy język , a raczej języki na wierzch.
Uciekłam na drugi koniec łóżka i podwinęłam nogi do tułowia, aby jak najbardziej oddalić się od bestii.
Obszedł łóżko , merdał ogonem i schylił głowę. Nagle przestał wyglądać już tak strasznie.Pochylił głowy w moją stronę jakby chciał abym go pogłaskała. Niepewnie wyciągnęłam rękę i dotknęłam mięciutkiego czarnego futra. Nie protestował , wręcz przeciwnie. Merdał ogonem jeszcze bardziej i wyginał grzbiet .
- Hej wielkoludzie . Nie jesteś taki straszny na jakiego wyglądasz. - powiedziałam , choć wiedziałam , że mi nie odpowie.
W milczeniu dalej głaskałam "psa". Po chwili wskoczył na łóżko i położył się obok mnie , kładąc mi głowę na kolanach.
- Hej nie za dobrze ci?- spytałam rozweselona. Uwielbiałam psy.
Głaskałam go po brzuchu i łapak które były większe od mojej ręki.
Nagle ktoś z hukiem wszedł do pokoju . Ten "ktoś" to nikt inny jak najgorsza i najbezczelniejsza kreatura jaką poznałam czyli po prostu Hades. Ubrany był jak zwykle na czarno z rozwichrzonymi włosami.
- Witaj piękna.Widzę , że już nie śpisz. To nie sprawiedliwe .- powiedział na widok zwierzaka-Jego wpuszczasz do łóżka , a mi nie pozwalasz. Jestem zazdrosny. - powiedział kpiąco.
- Tak, bo jego lubię a ciebie wręcz odwrotnie.
- Jeszcze mnie pokochasz.
- Prędzej mnie zje ten, ktoś -powiedziałam wskazując na psa.-niż cię pokocham. Czego chcesz?!
- Ubierz się i zejdź do jadalni. Czeka tam na ciebie śniadanie. Później przyjdzie do ciebie szwaczka i uszyje ci suknie ślubną.
- Strata czasu i materiału. Już ci mówiłam więc powtórzę znowu bo chyba nie dotarło. NIE. BĘDĘ . TWOJĄ.ŻONĄ. - powiedziałam dobitnie.
-A ty znowu swoje.-rzekł znudzony.
- Jeszcze dziś chcę się widzieć z ojcem. Masz mnie w tej chwili do niego zaprowadzić!
- To może najpierw się ubierzesz? - rzekł lustrując nie wzrokiem. I wtedy przypomniałam sobie, że jestem ubrana jedynie w cienką koszulę nocną, przez którą można dojrzeć zarys sylwetki.Podciągnęłam kołdrę pod samą brodę.
-Wyjdź! A następnym razem naucz się pukać.
- Jestem u siebie, a ty jesteś tak jakby więźniem więc albo to albo lochy.A twój pomysł z Zeusem jest nawet dobry. Może on ci wreszcie przemówi do rozumu i rozwieje wszelkie wątpliwości.-odwrócił się i udał w kierunku drzwi po czym zwrócił się do bestii.- Chodź Cerber idziemy.
Pies uniósł na mnie pytająco łby.
-Zostań piesku.- powiedziałam słodko i podrapałam go za uchem. Piesek znowu się ułożył na moich kolanach.
- O ty zdrajco! Będziesz coś ode mnie chciał to zobaczysz...!-pogroził mu palcem jednak zwierzak pozostawał obojętny na jego słowa lub czyny. Hades wyszedł trzaskając drzwiami.
Podniosłam ciężki łeb zwierzaka z moich kolan , położyłam go na pościeli i wstałam z łóżka.Następnie ubrałam się w biało złotą sukienkę i białe balerinki.
Do jadalni na szczęście było łatwo trafić. Wystarczyło zejść po schodach i dojść korytarzem do ostatnich drzwi na prawo. Zastałam nakryty wieloma daniami długi stół . Jednak dla mnie niewiele z tego było jadalne. Jestem wegetarianką , a na stole było wiele pieczonych prosiąt, bażantów czy jeleni. Oprócz tego nie brakowało na nim pieczonego w całości dzika i marynowanej przepiórki. Na szczęście na stole znalazły się także sałata, pomidory i chleb .Hades siedział po jednej stronie stołu i pił wino. Obok niego znajdowało się jedyne wolne nakrycie. Na szczęście wokół stołu stało wiele wolnych krzeseł więc zabrałam talerz i sztućce i usiadłam naprzeciw niego, na samym końcu stołu. Nie miałam ochoty go ani widzieć ani rozmawiać ,a już na pewno nie siedzieć obok niego.Zmarszczył brwi w reakcji na moje postępowanie.Zaczęłam sobie robić kanapki.
-Przestań się w końcu dąsać laleczko i pogódź się wreszcie z sytuacją.
- Laleczko?! Nigdy mnie tak nie nazywaj!- powiedziałam lodowatym tonem.
- Bo co mi zrobisz...laleczko.- ostatnie słowo specjalnie zaakcentował.
Tego już było za wiele.Wściekłość we mnie wezbrała jak wzburzone morze zaraz przed sztormem. Całą swoją moc jaką tylko w sobie zdobyłam cisnęłam w przeciwnika. Jednak skutek był inny niż planowałam. Zamiast powalić go na podłogę , cała moja siła odbiła się od niego jak światło od lustra i trafiło w ścianę metr za nim. Ściana posypała się w drobny mak.
- Imponujące. - powiedział , nie przerywając posiłku.- Naprawdę. Zaskoczyłaś mnie.Teraz podobasz mi się jeszcze bardziej. - poruszył znacząco brwiami.
Tymi słowami wkurzył mnie jeszcze bardziej niż przed chwilą. Ledwo nad sobą panowałam , aby się na niego nie rzucić z pazurami . Powstrzymywało mnie jedynie to , że wiedziałam , że i tak nic by to nie pomogło , a tylko jeszcze bardziej mnie osłabiło.
- To kiedy możemy wyruszyć na Olimp?
- Jak tylko zjesz. Czekają na nas jeszcze przygotowania ślubne. - rzekł figlarnie.
Ostatnią uwagę puściłam mimo uszu nie chcąc dawać mu tej satysfakcji z wygranej.
-A jak się tam dostaniemy? Na tych płonących koniach?
- Te "płonące konie"jak je nazwałaś to nic innego jak zwykłe konie , z tą różnicą że są poświęcone piekłu.Ale jedyna droga jaką można się dostać na Olimp to ja. - wskazał na siebie. -Nie masz takiej mocy abyś mogła się tam dostać za pomocą wyłącznie swoich mocy.
- Jak to ty?
- Normalnie . Teleportuję cię razem ze sobą.
- Czyli? Jak to zrobisz?
-Wystarczy , że podczas lotu będziesz mnie mocno trzymać. Jesteś gotowa?
- Teraz?
- Tak. Chyba , że dajesz spokój z tym całym cyrkiem na Olimp i od razu idziemy do świątyni.
- O nie, nie , nie. Mogę ruszać w każdej chwili , nawet teraz. -Wstałam z miejsca, aby dodać powagi moim słowom.
- A może chcesz najpierw coś zjeść. Prawie nic nie zjadłaś. Tylko ten pokarm dla królików.
- Jestem wegetarianką . Nie jem niczego co kiedyś chodziło lub latało.
Na te słowa Hades zakrztusił się winem.
-Poważnie?!
- Jak najbardziej . A teraz chodźmy. Tak właściwie to już możesz wpakować te wszystkie ubrania z powrotem na ziemie , gdzie jeszcze dziś w nocy będę spać. SAMA- podkreśliłam.
- Zobaczymy. W takim razie przekonajmy się .-wyciągnął do mnie rękę . Zawahałam się. Cała odwaga mnie opuściła. -Zaufaj mi . Przecież nie gryzę.- podałam mu dłoń , a on ją mocno ścisnął jednocześnie przyciągając mnie do swojego ciała.Objął mnie w talii. Nasze ciała idealnie do siebie przyległy. Nie dzieliły ich nawet najmniejsze milimetry. Owinął mnie jego słodki oddech.- Chyba , że tego chcesz.
Po chwili rozpłynęliśmy się w powietrzu.
Jak oceniacie ten rozdział ? Piszcie w komentarzu czy wam się podobał . Chcę wiedzieć czy jest sens prowadzić dalej tego bloga. :D
wtorek, 24 czerwca 2014
Rozdział 4
KORA
Przez całą drogę kopyta konia z impetem uderzały o... no właśnie o co? O powietrze ? nigdy nie pomyślałabym , że może mnie boleć jazda na latającym koniu. Przelecieliśmy nad rzeką Styks i wylądowaliśmy dopiero na tarasie ogromnego zamku.Nie było na nim żadnych drzewek doniczkowych , kwiatków ani nic co by się kojarzyło z naturą. Były na nim tylko posągi i rzeźby. Przeważnie przedstawiały Hadesa.
Zatrzymał konia i z niego zsiadł. Też chciałam jakoś się zsunąć z siodła , ale mięśnie brzucha tak mnie bolały , że nie mogłam się ruszyć. Po chwili poczułam jak czyjeś ręce obejmują mnie w talii . Następnie poczułam jak się zsuwam z konia i ląduję wprost w umięśnionych ramionach porywacza.
-Puść mnie!
-Doprawdy? Jeszcze minutę temu jęczałaś z bólu. Myślałem , że jesteś zmęczona.
- A co cię to obchodzi?
- Troszczę się o ciebie. To jeden z obowiązków męża.
- Ha! Dobre sobie. Nigdy nie będziemy małżeństwem.
- Ależ oczywiście , że będziemy. Jutro . Chyba , że wolisz od zaraz.
-Nigdy za ciebie nie wyjdę. A teraz wreszcie mnie postaw.-delikatnie , wykonał moje polecenie.
- Twój ojciec się zgodził.
-To skoro się zgodził to z nim się ożeń! Co mnie to obchodzi. - Odwróciłam się do niego plecami i założyłam ręce na ramionach.(FOCH)
-Tylko , że twój ojciec nie jest tak piękny jak ty. - podszedł do mnie od tyłu , objął w pasie i mocno do siebie przytulił.
-Nie dotykaj mnie ! - Odskoczyłam od niego w mgnieniu oka.
- Nie denerwuj się tak.
-Nie rozkazuj mi! Nie masz prawa.
-W takim razie będziesz moja jeszcze dziś.
Że co ! Jeszcze czego.
- W twoich snach słodziutki.
- A jednak uważasz , że jestem słodki?
-Zapomnij.
- Ale na pewno wyobrażałaś sobie mnie nago.- poruszył znacząco brwiami
- A to aż tak widać? - udałam zdziwienie.-Pragnę cię , jesteś boski, weź mnie skarbie!- przewróciłam teatralnie oczami.
- Schlebiasz mi . Aż tak mnie pragniesz?
- Jesteś irytujący .
-Dziękuję bardzo.
- Znam cię kilka godzin , a już wiem , że masz największe ego na świecie. Dorównujesz Narcyzowi.
- Nie tylko to mam duże . Mam jeszcze wielkie ... królestwo.
- Jakiś ty skromny.
- Za to ty piękna. Wracając do sprawy. Wyjdziesz za mnie?
- Hmm...-udałam zamyślenie- Nie .
- Tak myślałem , ale to było pytanie retoryczne. Na szczęście twoje zdanie nie jest tu najważniejsze. Żyjemy w takich czasach , że wystarczy na to zgoda twojego tatusia.
- To niemożliwe tata nigdy by się na to nie zgodził.
-A jednak! Ale mogłaś trafić gorzej. Twoim mężem mógł być jakiś stary, gruby i śmierdzący karzeł.
- Za to trafił mi się zakochany w sobie idiota.
- Uważaj do kogo mówisz.
-Bo co mi zrobisz ? Zabijesz?I tak już jestem w piekle!
-Jesteś uparta i pyskata.
-Jak ci się nie podoba to odstaw mnie na ziemię i porwij sobie jakąś inną szarą myszkę , która na każdym kroku będzie się ciebie słuchać i w dodatku z radością za ciebie wyjdzie i zostanie królową piekła.
- Jesteś idealna. Lubię takie. Masz charakter, jesteś pełna temperamentu.
Znałam tego idiotę dosłownie chwilę , a już mnie wnerwiał jak mało kto. Miałam ochotę mu przywalić . Jeszcze ten ślub. Co on sobie wyobraża.
- Więc wracając do tematu.Oto mój pomysł. - wyjął z kieszeni małe pudełeczko i je otworzył. W środku był niesamowity pierścionek wysadzany wieloma diamentami i szafirami. Na środku znajdował się wielki diament. - Teraz założysz ten pierścionek , a jutro z uśmiechem na ustach zostaniesz moją żoną. Dobry plan?
- Fatalny. Mój jest lepszy. Wsadzisz mnie z powrotem na tego palącego się konia i zabierzesz mnie na ziemie. Co ty na to?
- Mmm... Nie. Mój plan jest zdecydowanie lepszy.
- Ty tak uważasz.
-Wyjdziesz za mnie czy tego chcesz czy nie.
-Ale ty nawet mnie nie znasz , ani ja ciebie!
- Mamy całą wieczność żeby się poznać. -chwycił moją dłoń i w mgnieniu oka włożył mi pierścionek na serdeczny palec.- Pasuje idealnie.
Szybkim ruchem zdjęłam ozdobę i mu podałam.
-Masz nie chcę go! Nigdy nie będziesz moim mężem i jeśli ci się wydaje , że mnie przekupisz to się grubo mylisz!
- Jest twój. Nie przyjmuję odmowy.- schował ręce za plecami.
-Uch! Jesteś niemożliwy. Widzę , że pomieszkam tutaj kilka dni. W takim razie gdzie będę spać?
- Kilka dni, lat, wieków...Jednym słowem wieczność. Chodź oprowadzę cię.
Poprowadził mnie w kierunku długich , krętych schodów.
- Zapomnij. Jak tylko moja matka się o tym dowie rozpęta się istne piekło.
-Piekło to mój dom. Żyję w nim już dłuższy czas i powiem ci , że jest całkiem dobrze. Z resztą sama się przekonasz.
- Niedoczekanie twoje.
- Zobaczymy.
Zaprowadził mnie do stajni, gdzie było mnóstwo takich koni , na jakim przylecieliśmy. Był tam nawet jeden mały źrebak , który wesoło brykał po boksie. Następnie oprowadził mnie po niezliczonej ilości komnat , Wszystkie były inne, każda zawierała inny styl i charakter.Kilka z nich przeznaczył mi. I tak nie będą mi potrzebne , bo długo tu nie zabawię. Jak nie matka, to sama się uwolnię. Wreszcie zaprowadził mnie do ostatniej z komnat.
W pokoju panowała dziwnie miła atmosfera. Ściany były jasno pomarańczowe. Centralne miejsce zajmowało ogromne łoże z ciemnego drewna z białym baldachimem. Większość mebli była z ciemnego brązu.
- A oto nasza sypialnia. - powiedział.
- Chciałeś powiedzieć moja sypialnia.
- Twoja i moja . Nasza. Chyba nie myślałaś , że jako moja żona będziesz spać sama.
-Zacznijmy od tego , że nie będę twoją żoną , a po drugie będę spała z kim tylko mi się podoba .Zrozumiałeś?
-Myślałem , że mamy już za sobą temat ślubu.Poza tym chętnie poznam tego kogoś. - powiedział z uśmiechem , ale błysk w jego oku powiedział mi , że za tym kryje się jakaś niecna intryga.Wiedziałam , że dziś już za wiele nie zdziałam.
-Jestem zmęczona ,chce mi się spać . A teraz zaprowadź mnie do MOJEGO pokoju.
- Jesteś w nim. Będziemy spać razem.
-Nie jesteśmy małżeństwem.
-Jeszcze.
- A to się okaże.
- Musimy wrócić na ziemię . Nie mam tu żadnych swoich ubrań.
- To żaden problem.- pstryknął palcami i już po chwili w powietrzu ukazały się moje ubrania , poruszył rękami , a ubrania same złożyły się w kostkę i wleciały do komody. - tyle na razie powinno ci wystarczyć. Jutro przyślę do ciebie szwaczkę . Uszyje ci trochę ubrań oraz suknię ślubną.
Puściłam tę uwagę mimo uszu.
-A teraz opuść ten pokój . Idę spać.
-Jak sobie życzysz moja droga. -schylił się w parodii ukłonu. - Dobrej nocy -wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Podeszłam do komody i wyjęłam z niej długą lnianą koszulę nocną z kwadratowym dekoltem. Przebrałam się i położyłam do łóżka.Było bardzo miękkie i wygodne.Nie minęło pięć minut a odpłynęłam w błogi sen.
Jak wam się podoba rozdział 4 ? Piszcie , komentujcie , udostępniajcie. :)
-W takim razie będziesz moja jeszcze dziś.
Że co ! Jeszcze czego.
- W twoich snach słodziutki.
- A jednak uważasz , że jestem słodki?
-Zapomnij.
- Ale na pewno wyobrażałaś sobie mnie nago.- poruszył znacząco brwiami
- A to aż tak widać? - udałam zdziwienie.-Pragnę cię , jesteś boski, weź mnie skarbie!- przewróciłam teatralnie oczami.
- Schlebiasz mi . Aż tak mnie pragniesz?
- Jesteś irytujący .
-Dziękuję bardzo.
- Znam cię kilka godzin , a już wiem , że masz największe ego na świecie. Dorównujesz Narcyzowi.
- Nie tylko to mam duże . Mam jeszcze wielkie ... królestwo.
- Jakiś ty skromny.
- Za to ty piękna. Wracając do sprawy. Wyjdziesz za mnie?
- Hmm...-udałam zamyślenie- Nie .
- Tak myślałem , ale to było pytanie retoryczne. Na szczęście twoje zdanie nie jest tu najważniejsze. Żyjemy w takich czasach , że wystarczy na to zgoda twojego tatusia.
- To niemożliwe tata nigdy by się na to nie zgodził.
-A jednak! Ale mogłaś trafić gorzej. Twoim mężem mógł być jakiś stary, gruby i śmierdzący karzeł.
- Za to trafił mi się zakochany w sobie idiota.
- Uważaj do kogo mówisz.
-Bo co mi zrobisz ? Zabijesz?I tak już jestem w piekle!
-Jesteś uparta i pyskata.
-Jak ci się nie podoba to odstaw mnie na ziemię i porwij sobie jakąś inną szarą myszkę , która na każdym kroku będzie się ciebie słuchać i w dodatku z radością za ciebie wyjdzie i zostanie królową piekła.
- Jesteś idealna. Lubię takie. Masz charakter, jesteś pełna temperamentu.
Znałam tego idiotę dosłownie chwilę , a już mnie wnerwiał jak mało kto. Miałam ochotę mu przywalić . Jeszcze ten ślub. Co on sobie wyobraża.
- Więc wracając do tematu.Oto mój pomysł. - wyjął z kieszeni małe pudełeczko i je otworzył. W środku był niesamowity pierścionek wysadzany wieloma diamentami i szafirami. Na środku znajdował się wielki diament. - Teraz założysz ten pierścionek , a jutro z uśmiechem na ustach zostaniesz moją żoną. Dobry plan?
- Fatalny. Mój jest lepszy. Wsadzisz mnie z powrotem na tego palącego się konia i zabierzesz mnie na ziemie. Co ty na to?
- Mmm... Nie. Mój plan jest zdecydowanie lepszy.
- Ty tak uważasz.
-Wyjdziesz za mnie czy tego chcesz czy nie.
-Ale ty nawet mnie nie znasz , ani ja ciebie!
- Mamy całą wieczność żeby się poznać. -chwycił moją dłoń i w mgnieniu oka włożył mi pierścionek na serdeczny palec.- Pasuje idealnie.
Szybkim ruchem zdjęłam ozdobę i mu podałam.
-Masz nie chcę go! Nigdy nie będziesz moim mężem i jeśli ci się wydaje , że mnie przekupisz to się grubo mylisz!
- Jest twój. Nie przyjmuję odmowy.- schował ręce za plecami.
-Uch! Jesteś niemożliwy. Widzę , że pomieszkam tutaj kilka dni. W takim razie gdzie będę spać?
- Kilka dni, lat, wieków...Jednym słowem wieczność. Chodź oprowadzę cię.
Poprowadził mnie w kierunku długich , krętych schodów.
- Zapomnij. Jak tylko moja matka się o tym dowie rozpęta się istne piekło.
-Piekło to mój dom. Żyję w nim już dłuższy czas i powiem ci , że jest całkiem dobrze. Z resztą sama się przekonasz.
- Niedoczekanie twoje.
- Zobaczymy.
Zaprowadził mnie do stajni, gdzie było mnóstwo takich koni , na jakim przylecieliśmy. Był tam nawet jeden mały źrebak , który wesoło brykał po boksie. Następnie oprowadził mnie po niezliczonej ilości komnat , Wszystkie były inne, każda zawierała inny styl i charakter.Kilka z nich przeznaczył mi. I tak nie będą mi potrzebne , bo długo tu nie zabawię. Jak nie matka, to sama się uwolnię. Wreszcie zaprowadził mnie do ostatniej z komnat.
W pokoju panowała dziwnie miła atmosfera. Ściany były jasno pomarańczowe. Centralne miejsce zajmowało ogromne łoże z ciemnego drewna z białym baldachimem. Większość mebli była z ciemnego brązu.
- A oto nasza sypialnia. - powiedział.
- Chciałeś powiedzieć moja sypialnia.
- Twoja i moja . Nasza. Chyba nie myślałaś , że jako moja żona będziesz spać sama.
-Zacznijmy od tego , że nie będę twoją żoną , a po drugie będę spała z kim tylko mi się podoba .Zrozumiałeś?
-Myślałem , że mamy już za sobą temat ślubu.Poza tym chętnie poznam tego kogoś. - powiedział z uśmiechem , ale błysk w jego oku powiedział mi , że za tym kryje się jakaś niecna intryga.Wiedziałam , że dziś już za wiele nie zdziałam.
-Jestem zmęczona ,chce mi się spać . A teraz zaprowadź mnie do MOJEGO pokoju.
- Jesteś w nim. Będziemy spać razem.
-Nie jesteśmy małżeństwem.
-Jeszcze.
- A to się okaże.
- Musimy wrócić na ziemię . Nie mam tu żadnych swoich ubrań.
- To żaden problem.- pstryknął palcami i już po chwili w powietrzu ukazały się moje ubrania , poruszył rękami , a ubrania same złożyły się w kostkę i wleciały do komody. - tyle na razie powinno ci wystarczyć. Jutro przyślę do ciebie szwaczkę . Uszyje ci trochę ubrań oraz suknię ślubną.
Puściłam tę uwagę mimo uszu.
-A teraz opuść ten pokój . Idę spać.
-Jak sobie życzysz moja droga. -schylił się w parodii ukłonu. - Dobrej nocy -wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Podeszłam do komody i wyjęłam z niej długą lnianą koszulę nocną z kwadratowym dekoltem. Przebrałam się i położyłam do łóżka.Było bardzo miękkie i wygodne.Nie minęło pięć minut a odpłynęłam w błogi sen.
Jak wam się podoba rozdział 4 ? Piszcie , komentujcie , udostępniajcie. :)
sobota, 21 czerwca 2014
Rozdział 3
HADES.
Siedziałem we wróżbitorium i obserwowałem Korę .
Słyszałem jak razem z tymi wścibskimi nimfami ze mnie szydzi. Ale ten się śmieje , kto się śmieje ostatni.
Wczesnym rankiem wysłałem sługi aby obsiały całą łąkę żonkilami , na której ( jak się dowiedziałem od szpiegów) codziennie spotykają się razem , Kora wraz z nimfami. Żonkile są to jedne z niewielu roślin poświęcone piekłu. Specjalnie zwiększyłem ich aromat , aby były słodsze i bardziej kuszące. Wystarczy , aby dziewczyna zerwała choćby jeden listek tego kwiatu , a już będzie moja .
Patrzyłem jak rozmawiają i już powoli traciłem nadzieję gdy nagle... Zaczęły zbierać kwiatki. Moja nadzieja odżyła na nowo.
Nagle ujrzałem tą cudowną istotę pochylającą się nad jedną z tych roślin.
- Zerwij go ! Zerwij! - krzyczałem , choć wiedziałem , że mnie nie usłyszy.
Aż wreszcie...
-Tak ! O Tak ! O to chodzi! - Zacząłem się wydzierać na cały zamek .
Czym prędzej wsiadłem na czarnego,ognistego rumaka i pognałem na ziemię.
KORA.
Gadałam tak z dziewczynami całe popołudnie i nawet nie zauważyłyśmy kiedy zrobiło się ciemno. Wiedziałam , że mama nienawidzi gdy wracam późno do domu, ale za to uwielbia kwiaty. Zanim poszłam do domu razem z dziewczynami postanowiłam pozbierać trochę tych pięknych kwiatków.
Mama uwielbiała astry , tulipany i stokrotki.
Nagle zauważyłam ten piękny żółty kwiat , przed którym matka mnie ostrzegała. Pochyliłam się i powąchałam go. Pachniał cudownie i tak niewinnie. Idealnie nadawałby się do mojego bukietu. Z resztą to tylko jeden głupi kwiatek. Na łące jest ich mnóstwo. Nikt nawet nie zauważy , że go nie ma. A z resztą nikogo tu przecież nie ma z wyjątkiem mnie i dziewczyn.
Jednym zdecydowanym ruchem dłoni zerwałam kwiat i ukryłam go w środku bukietu. Na reakcję długo nie trzeba było czekać. Wnet rozstąpiła się ziemia i wyłonił się z niej niezwykły mężczyzna na czarnym koniu.Nie był to jednak zwykły koń. W miejscu grzywy i ogona tlił się ogień , a z pod kopyt tlił się dym.
Na pierwszy rzut oka było widać ,że to grecki bóg. Taką urodę może posiadać tylko Bóg. Miał na sobie czarne skórzane spodnie , które idealnie do niego przylegały. Na ramionach miał tylko skórzany czarny płaszcz, który był rozpięty , dzięki czemu jego naga klatka piersiowa była odkryta.
-Witaj Koro.
Siedziałem we wróżbitorium i obserwowałem Korę .
Kora. |
Wczesnym rankiem wysłałem sługi aby obsiały całą łąkę żonkilami , na której ( jak się dowiedziałem od szpiegów) codziennie spotykają się razem , Kora wraz z nimfami. Żonkile są to jedne z niewielu roślin poświęcone piekłu. Specjalnie zwiększyłem ich aromat , aby były słodsze i bardziej kuszące. Wystarczy , aby dziewczyna zerwała choćby jeden listek tego kwiatu , a już będzie moja .
Patrzyłem jak rozmawiają i już powoli traciłem nadzieję gdy nagle... Zaczęły zbierać kwiatki. Moja nadzieja odżyła na nowo.
Nagle ujrzałem tą cudowną istotę pochylającą się nad jedną z tych roślin.
- Zerwij go ! Zerwij! - krzyczałem , choć wiedziałem , że mnie nie usłyszy.
Aż wreszcie...
-Tak ! O Tak ! O to chodzi! - Zacząłem się wydzierać na cały zamek .
Czym prędzej wsiadłem na czarnego,ognistego rumaka i pognałem na ziemię.
KORA.
Gadałam tak z dziewczynami całe popołudnie i nawet nie zauważyłyśmy kiedy zrobiło się ciemno. Wiedziałam , że mama nienawidzi gdy wracam późno do domu, ale za to uwielbia kwiaty. Zanim poszłam do domu razem z dziewczynami postanowiłam pozbierać trochę tych pięknych kwiatków.
Mama uwielbiała astry , tulipany i stokrotki.
Jednym zdecydowanym ruchem dłoni zerwałam kwiat i ukryłam go w środku bukietu. Na reakcję długo nie trzeba było czekać. Wnet rozstąpiła się ziemia i wyłonił się z niej niezwykły mężczyzna na czarnym koniu.Nie był to jednak zwykły koń. W miejscu grzywy i ogona tlił się ogień , a z pod kopyt tlił się dym.
Hades |
-Witaj Koro.
-Kim jesteś i skąd wiesz jak mam na imię?!
-Hades.A teraz wsiadaj .Po drodze wszystko ci wytłumaczę.
- Że co?! Nigdzie z tobą nie idę. - Dziewczyny w błyskawicznym tempie do mnie podbiegły i stanęły po obu moich stronach. Z ich rąk wystrzeliwały kolorowe iskry świadczące o tym , że ich moc jest w pełnej gotowości.
- Powiedz swoim koleżaneczką aby się uspokoiły , bo nie chcę ich skrzywdzić.
- A co ty im możesz zrobić! Ich jest cztery i w dodatku mają moce .
- To ja jestem bogiem .Wyobraź to sobie. I w dodatku też mam moc. Co więcej . Jest o wiele potężniejsza od ich marnych iskierek.
- Zostaw nas i wynoś się stąd.
- Ech.- westchnął- jak już wiesz twój ojciec mi ciebie obiecał za żonę.- wtedy sobie przypomniałam rozmowę z dziewczynami , nie to nie mogła być prawda. - Pomyśl tylko. Będziesz Królową, zasiądziesz przy mym boku. Każda dziewczyna o tym marzy.
-Ale nie ja! - rzekłam stanowczo.
Aby dodać temu powagi jedna z iskier z rąk Simi smagnęła twarz Hadesa.
-Teraz to już mnie wkurzyłaś nimfo. - ledwie dostrzegalnie kiwnął palcem.
Z ziemi zaczęła wyrastać pędy i oplotły dziewczyny a następnie przycisnęły i przywiązały je do drzewa.Ja tylko stałam jak wmurowana i patrzyłam na to co się dzieje. Po chwili się otrząsnęłam.
- Uwolnij je!
- Moja droga, jesteś piękna ale moja cierpliwość również kiedyś się kończy. - złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w kierunku konia.Następnie przerzucił mnie przez konia , tak że teraz leżałam na nim na wpół zgięta. Hades wskoczył zaraz za mną i ruszyliśmy z kopyta wprost w otchłanie piekieł. Zdążyłam tylko zawołać .
- Nala , Peach, Simi ratujcie!
Dziewczyny były nadal w żelaznym uścisku. Jedynie Nala jakimś cudem zdołała wyswobodzić rękę i dzięki temu rzuciła w Hadesa wiązkę mocy , ale on znów skutecznie nawet się nie odwracając odparł atak i w tym samym czasie wrota piekieł się za nami zamknęły.
Przepraszam za tak długą nieobecność , ale sami rozumiecie .Musiałam poprawić wyniki w nauce na koniec roku i do tego dochodził drugi blog. Na szczęście teraz mam już spokój i mogę zająć się wyłącznie pisaniem.
PS . Piszcie komentarze . To bardzo motywuje w pisaniu i dodaje weny. Poza tym nie wiem czy ktoś to czyta i czy jest sens to pisać.
-Teraz to już mnie wkurzyłaś nimfo. - ledwie dostrzegalnie kiwnął palcem.
Z ziemi zaczęła wyrastać pędy i oplotły dziewczyny a następnie przycisnęły i przywiązały je do drzewa.Ja tylko stałam jak wmurowana i patrzyłam na to co się dzieje. Po chwili się otrząsnęłam.
- Uwolnij je!
- Moja droga, jesteś piękna ale moja cierpliwość również kiedyś się kończy. - złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w kierunku konia.Następnie przerzucił mnie przez konia , tak że teraz leżałam na nim na wpół zgięta. Hades wskoczył zaraz za mną i ruszyliśmy z kopyta wprost w otchłanie piekieł. Zdążyłam tylko zawołać .
- Nala , Peach, Simi ratujcie!
Dziewczyny były nadal w żelaznym uścisku. Jedynie Nala jakimś cudem zdołała wyswobodzić rękę i dzięki temu rzuciła w Hadesa wiązkę mocy , ale on znów skutecznie nawet się nie odwracając odparł atak i w tym samym czasie wrota piekieł się za nami zamknęły.
Przepraszam za tak długą nieobecność , ale sami rozumiecie .Musiałam poprawić wyniki w nauce na koniec roku i do tego dochodził drugi blog. Na szczęście teraz mam już spokój i mogę zająć się wyłącznie pisaniem.
PS . Piszcie komentarze . To bardzo motywuje w pisaniu i dodaje weny. Poza tym nie wiem czy ktoś to czyta i czy jest sens to pisać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)